Wracając do domu wstąpiłyśmy do sklepu.
- co mamy do kupienia? - zapytała Emilka
- kurę - odparłam zgodnie z prawdą, rozmyślając smętnie o tym, że już tak późno, a tu jeszcze czeka mnie marynowanie mięsa.
W domu rozpakowując siaty z zakupami
- miałyśmy kupić KURĘ a kupiłyśmy jakieś mięso - oświadczyła wyraźnie zafrasowana córka
- to jest mięso z kury - odparłam bez większego zastanowienia
Nastała grobowa cisza
(O cholera, o cholera...)
- z takiej ŻYWEJ??
Szach mat, Pani Matko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na szczescie, juz NIE zywej. :D
OdpowiedzUsuńWszelkie próby wybrnięcia z tematu jeszcze bardziej mnie pogrążały ;-)
OdpowiedzUsuń