Emilka od jakiegoś czasu cierpi na lekka paranoję na punkcie wszelkiego boskiego stworzenia, które ma pecha nie należeć do gatunku homo sapiens. Przy czym należy Jej oddać sprawiedliwość, że nie dyskryminuje żadnego żyjątka i wrzeszczy tak samo głośno na widok muszki owocówki, jak i tygrysa bengalskiego.
Ostatnio postanowiłam ogarnąć trochę artystyczny nieład w Naszym samochodzie, gdyż jego wnętrze zaczynało łudząco przypominać śmieciarkę. Po czym poprosiłam Emilkę żeby pobiegła wyrzucić te wszystkie śmieci... trzy sekund później z okolic osiedlowego śmietnika dobiegło mnie rozdzierające: aaaaaaaaaaaaaa!
E: mamusiu, mamusiu pójdziesz ze mną, bo tam jest coś strasznego!
Ja: co, mucha?
GORZEJ
...z kubła wystawał wielki, pluszowy miś.
O i Ty też jeszcze zaglądasz do blogaskowego świata? Miło ;-)
OdpowiedzUsuń