czwartek, 6 grudnia 2012

Pan w czerwonym

Pomimo fatalnych warunków pogodowych Mikołajowi udało się dziś do nas dotrzeć i nawet nie stękał za bardzo, że taki wielki wór prezentów musiał na plecach przywlec. Wszedł, rozejrzał się wokół i tradycyjnie zapytał, czy są tu jakieś grzeczne dzieci, na co starsza część dzieciaków zaczęła energicznie przekonywać, go że owszem, w tej rodzinie same cherubinki grzeczniutkie od świtu do nocy, a Emilka, urodzona outsiderka, spojrzała na niego wzrokiem w stylu: jeszcze jakieś głupie pytania? A w ogóle coś ty za jeden? I kategorycznie odmówiła zasiądnięcia na kolanach jegomościa. Miał szczęście, że łaskawie prezenty jednak postanowiła przyjąć, bo musiałby biedak cały ten majdan płaczących bobasków, śpiewających koników Ponny, książeczek i innych pierdółek targać z powrotem na bazę ;-)

4 komentarze:

  1. Ha! Na szczęście nie musiał;)A przecież to wiadomo,że Emilka grzeczna JakNieWiemCo;)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rośnie baba z charakterem! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No co tez taki Mikolaj bedzie podskakiwal Emilce! Dawac prezenty i juz! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :D no ba ma dziewczyna swoje zdanie i już:) Kochana kruszynka:*

    OdpowiedzUsuń