Pomimo fatalnych warunków pogodowych Mikołajowi udało się dziś do nas dotrzeć i nawet nie stękał za bardzo, że taki wielki wór prezentów musiał na plecach przywlec. Wszedł, rozejrzał się wokół i tradycyjnie zapytał, czy są tu jakieś grzeczne dzieci, na co starsza część dzieciaków zaczęła energicznie przekonywać, go że owszem, w tej rodzinie same cherubinki grzeczniutkie od świtu do nocy, a Emilka, urodzona outsiderka, spojrzała na niego wzrokiem w stylu: jeszcze jakieś głupie pytania? A w ogóle coś ty za jeden? I kategorycznie odmówiła zasiądnięcia na kolanach jegomościa. Miał szczęście, że łaskawie prezenty jednak postanowiła przyjąć, bo musiałby biedak cały ten majdan płaczących bobasków, śpiewających koników Ponny, książeczek i innych pierdółek targać z powrotem na bazę ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha! Na szczęście nie musiał;)A przecież to wiadomo,że Emilka grzeczna JakNieWiemCo;)))))
OdpowiedzUsuńRośnie baba z charakterem! :)
OdpowiedzUsuńNo co tez taki Mikolaj bedzie podskakiwal Emilce! Dawac prezenty i juz! :)
OdpowiedzUsuń:D no ba ma dziewczyna swoje zdanie i już:) Kochana kruszynka:*
OdpowiedzUsuń