środa, 15 kwietnia 2015

Wszystko co ludzkie uwikłane jest w czas

Minął kolejny rok od mojej ostatniej notki tutaj... Wierzyć mi się nie chce, że kiedyś pisałam tu niemal codziennie. Skąd na bogów brałam  na to czas? Albo wtedy doba trawa zdecydowanie dłużej albo miałam jakieś parapsychiczne zdolności ogarniania wszystkiego z prędkością światła? Hmm...
Ciekawe ile z Was jeszcze prowadzi blogi? Rok temu było Was całkiem sporo (w tym miejscu nastąpiło głębokie westchnienie nad systematycznością niektórych osobniczek i lenistwem własnych czterech liter)
Mi niestety gdzieś pomiędzy bieganiem do pracy, robieniem zakupów, odkurzaniem i układaniem po raz milion osiemset pięćdziesiąty puzzelków oraz czytaniem po raz dwa miliony trzysta wszystkich posiadanych na stanie książeczek minął zapał do pisania bloga. A i tematów jakoś poważny deficyt. 

Ale z racji tego, że od 3 dni siedzimy w domu, gdyż latorośl postanowiła nadrobić fakt, że w ogóle nie choruje i złapała...szkarlatynę (sic!) i już pomału obie dostajemy małpiego rozumu w tych czerech ścianach, przypomniałam sobie o blogasku i oto jestem (taa dam!) Przeczytałam kilka notek i łza zakręciła mi się w oku... jezu jak ten czas pędzi...dokąd tak gnasz, szalony?! Prrrrr...