środa, 29 czerwca 2011

34 sobie leci

Rozmawiają dwie ciężarne koleżanki:
- Zauważyłam, że w im bardziej zaawansowanej ciąży jestem, tym więcej kobiet się do mnie uśmiecha. Nie rozumiem dlaczego.
- Bo jesteś od nich grubsza.

;-)

 

 

poniedziałek, 27 czerwca 2011

O Wiśle i przemyśle

Kusi mnie żeby skręcić już łóżeczko, a później ubrać je w tiule i koronki i wzdychać malowniczo. Ale logika każe mi się postukać w głowę koniecznie jakimś ciężkim przedmiotem. Gdybyśmy mieszkali na salonach i mogli przeznaczyć dla Balbinki osobny pokój pewnie już z pół roku wcześniej wszystko byłoby w nim gotowe. Ale, że mieszkamy w schowku na miotły mogę sobie co najwyżej o pokoiku dziecięcym pomarzyć. I chociaż plany na przyszłość są wspaniałe, to jednak wiele wody w Wiśle upłynie zanim coś się w tej materii zmieni.
Za to w dalszym ciągu nie mamy pojęcia jaki wózek wybrać. Bo kiedy już, już wydaje się że jesteśmy bliscy podjęcia decyzji okazuje się, że ten model jest niedostępny z pompowanymi kołami, a tamten po złożeniu nie zmieści się do mojego mikrosamochodu. A najlepsza w tym wszystkim jest moja mama, która stwierdziła: "tylko ładny ma być, żeby mnie nie było wstyd z wnusią na spacer wychodzić" ;-)
Dobrze, że chociaż fotelik do samochodu już mamy. Jedna z nielicznych rzeczy, przy wyborze której nie mieliśmy dylematów, bo go najzwyczajniej w świecie dostaliśmy w prezencie od mojej siostry. I chwała jej za to, bo z naszym zdecydowaniem i tempem robienia zakupów są spore szanse, że po fotelik lecielibyśmy w drodze na porodówkę ;-)
A propos porodówki. Obudziły mnie w nocy mega skurcze i oczywiście prawie dostałam z tej okazji zawału. Na szczęście zanim zdążyłam postawić na nogi cały oddział położniczy pobliskiego szpitala, połowę rodziny i kilku sąsiadów wszystko się uspokoiło i do rana odbyło się już bez atrakcji.  Ale znowu kilka siwych włosów mi na łbie wyrosło jak nic.

środa, 22 czerwca 2011

Przemoc w biały dzień ;-)

Trochę jestem dziś nieżywa. Nawet bardziej niż trochę. Bo córeńka cierpi od wczoraj na przypływ sił nadprzyrodzonych. O 23:00 stwierdziła, że po co spać, kiedy ranek jeszcze nie tak bliski. Można przecież poskakać, a potrafi już tak bryknąć, że starej matce ukazują się wszystkie konstelacje gwiazd. O 6:00 natomiast doszła do wniosku, że poranna gimnastyka ważna rzecz i należy ją niezwłocznie rozpocząć. I doprawdy nic nie szkodzi, że ty kobieto ledwo możesz oddychać, o  zwleczeniu się z łóżka już nawet nie wspominając.
Ale umówmy się dzieciątko moje kochane, że teraz skaczesz i rozrabiasz, ale jak już się urodzisz, będziesz aniołem, dobrze? ;-)

A na koniec coś absolutnie, zjawiskowo rozczulającego :-)

niedziela, 19 czerwca 2011

Poweekendowe refleksje

Weekend miał nam minąć na brataniu się z florą i fauną oraz dotlenianiu szarych komórek na ogródku rodziców, ale że pani pogoda wypięła się na nas najmniej szlachetną częścią ciała, skończyło się na ekspresowym grillu i pożarciu niemalże w biegu średnio wysmażonych kiełbasek. Dla utrudnienia kiełbaski trzeba było spożywać jedną ręką, bo w drugiej każdy trzymał PARASOL. O dziwo nikt z sąsiadów nie zadzwonił po panów z białymi kaftanikami celem uwolnienia społeczeństwa od takiej bandy wariatów ;-)

A dziś postanowiłam kupić sobie koszulę nocną do szpitala. Oczywiście głównym walorem tej koszuli ma być bezproblemowe wystawianie cyca celem nakarmienia dziecka. Jako, że do tej pory z przyczyn wiadomych nie dysponowałam takim odzieniem, a moje dotychczasowe koszul(ki) nocne nadawałyby się raczej do przybytku uciech cielesnych, a nie do szpitala postanowiłam zrobić rekonesans na Allegro. I już na pierwszej stronie wyszukanych aukcji zamarłam. Bożesztymójedyny cóż to za szkaradztwa?! To nie są koszule, to jest koszmar senny każdego, kto posiada choć w szczątkowej formie zmysł estetyczny. To jest zamach na kobiecość po prostu! Wiem, że szpital to nie wybieg Diora, ale czy to znaczy, że mam paradować w jakieś szarej szmacie z wielką mordą żyrafy na klacie? LITOŚCI! Jak słowo daję producentów takiej odzieży powinno się zakuwać w dyby, a później jeszcze wychłostać.

czwartek, 16 czerwca 2011

Ósmy miesiąc

Jednego chętnego do pomachania łopatą pilnie potrzebuję. Do zasypania dołka, w którym sobie aktualnie siedzę i nogami nie macham.
Nastraszył mnie trochę pan doktor, a że ja histeryczka i panikara, to już się prawie ciąć w tym gabinecie zaczęłam. Skurczy mam za dużo i za silnych oraz do kompletu ciut za miękką szyjkę macicy.  Dobrze, że przynajmniej ułożona jest prawidłowo i nie zaczęła się skracać, ale i tak czeka mnie miesiąc pod specjalnym nadzorem.
Ósmy miesiąc jest najbardziej ryzykowny, gwałtownie wzrasta ryzyko przedwczesnego porodu, a dziecko bezpiecznie może przyjść na świat dopiero w 36 tygodniu. Jeżeli przez ten miesiąc nie osiwieję i nie nabawię się wrzodów będę sobie gorąco gratulowała.

Całe szczęście córeńka niewiele sobie robi z trosk matki, rośnie sobie książkowo (mierzy 45cm i waży 1600g) i bryka niczym źrebaczek. Tak więc od dziś zaczynamy monitorować ruchy. I już widzę tą histerię, jak mi któregoś dnia wyjdzie, że ruszała się mniej niż poprzedniego. Rany, niech mnie ktoś trzaśnie!

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Ach co to był za ślub

Z mojej strony na pewno jeden z bardziej oryginalnych. Ani nie you can dance (bo trochę strach w 7 miesiącu ciąży odstawiać szpagaty na parkiecie) ani się nie upiłam (bo wszystkie toasty wznosiłam ananasowym sokiem), ani nawet nie obżarłam za bardzo (bo żołądek wciśnięty między żebra nie przyswaja jednorazowo dużych ilości pożywienia) Za to jakieś 120 razy odpowiedziałam na pytania:
- jak się czujesz?
- który to miesiąc?
- naprawdę siódmy?!
- kiedy masz termin?
- znacie płeć?
- wybraliście już imię?
oraz jakieś 120 razy musiałam wszystkich zapewnić, że nie jestem głodna i już nic więcej w siebie nie zmieszczę oraz nie jestem zmęczona i nie mam ochoty się położyć. Trochę się czułam, jak jakiś wyjątkowo rzadki okaz w zoo, ale ogólnie było miło ;-)

 

czwartek, 9 czerwca 2011

Ogórek

Pierwsze, tegoroczne kiszone ogórki dostałam od mamy.  A należy zaznaczyć, że kiszone ogórki pożeram niczym smok wawelski tłuściutkie owieczki. I nigdy nie mam dosyć ;-)
Ale jak to ja, jeszcze dobrze wyjść na ulicę nie zdążyłam już połowę słoika wylałam na siebie. A że przebrać się nie miałam w co, paradowałam po mieście roztaczając wokół charakterystyczny dla kiszonych ogórków aromat. Na dodatek miałam do załatwienia sprawę w starostwie i wszystko pięknie, tylko tak jakoś dziwnie się na mnie ludzie patrzyli i podejrzanie daleko trzymali ;-)
A w domu najwspanialszy z mężczyzn przywitał mnie słowami:
- Boże! W czym ty się wytarzałaś?

wtorek, 7 czerwca 2011

Akrobatka mi rośnie

Córeńka dziś nadaktywna. Nie wiem jakie sporty tam uprawia, ale czuję że wszystkie wnętrzności mam poprzestawiane. A mądre głowy mi tu piszą, że od 30 tygodnia dziecko mniej się rusza. Taa, jasne. Czuję właśnie.
Skurczy też coraz więcej. I coraz mocniejsze. Mam nadzieję, że to te sławetne przepowiadające Braxtona-Hicksa, a nie sugerujące: "Matko, wychodzę!" Tylko bez takich mi tu, dziecko kochane. Na ten temat pogadamy za dwa miesiące. A teraz proszę mi tam grzecznie siedzieć, leżeć, zwisać, czy co tam sobie chcesz i nie marudzić ;-)

Muszę sobie zablokować wszelkie fora ciążowe, bo czytam głupoty, a potem mam schizy.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Prawie jak Ewa Minge

No cóż, żaden Armani, czy Dior to już raczej ze mnie nie będzie, a szkoda.
Kupiłam sobie sukienkę. Długaśną, falbaniastą i stworzoną wprost do eterycznego snucia się skąpanymi w słońcu uliczkami. Niestety okazało się, że choć przesadnie niska nie jestem, to do tej sukni jednak mi matka natura wzrostu poskąpiła. Dlaczego w sklepie tego nie zauważyłam, nie wiem.
Trudno, darmo trzeba było zakasać rękawy i podjąć się żmudnego zadania skrócenia odzienia. A ponieważ moja maszyna ma akurat trudne dni i nie ma ochoty współpracować, nie pozostało mi nic innego, jak zabawić się w tańcowała igła z nitką. Nie przewidziałam tylko jednego - że tej falbany na dole jest pół kilometra! 2h (słownie: dwie godziny) się z tym mordowałam, ale jaka dumna i blada byłam jak skończyłam! Przymierzyłam i własnym oczom nie wierzyłam. Kiecka w dalszym ciągu za długa, snuje się po podłodze niczym tren królowej matki. Siły mnie opuściły.
No nic może jeszcze urosnę, bo drugi raz tego szyła na pewno nie będę.

piątek, 3 czerwca 2011

Skrzydełko, czy nóżka?

Ciąża jest szalenie fajnym zjawiskiem. Za jej pomocą można wytłumaczyć absolutnie wszystko. Nie chce ci się sprzątać - ciąża. Masz ochotę zeżreć kubeł lodów - ciąża. Wstałaś lewą nogą i wściekasz się o wszystko i na wszystkich - ciąża.  Śpisz do południa - ciąża. I tak bez końca...

A dziś się grillujemy urodzinowo na okoliczność iż szwagier mi się postarzał, także szanowna pani pogodo, niech się pani przypadkiem nie wygłupia z żadnymi opadami atmosferycznymi, pokornie proszę w imieniu własnym, solenizanta oraz reszty gawiedzi.