czwartek, 9 czerwca 2011

Ogórek

Pierwsze, tegoroczne kiszone ogórki dostałam od mamy.  A należy zaznaczyć, że kiszone ogórki pożeram niczym smok wawelski tłuściutkie owieczki. I nigdy nie mam dosyć ;-)
Ale jak to ja, jeszcze dobrze wyjść na ulicę nie zdążyłam już połowę słoika wylałam na siebie. A że przebrać się nie miałam w co, paradowałam po mieście roztaczając wokół charakterystyczny dla kiszonych ogórków aromat. Na dodatek miałam do załatwienia sprawę w starostwie i wszystko pięknie, tylko tak jakoś dziwnie się na mnie ludzie patrzyli i podejrzanie daleko trzymali ;-)
A w domu najwspanialszy z mężczyzn przywitał mnie słowami:
- Boże! W czym ty się wytarzałaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz