piątek, 28 grudnia 2012

Poświątecznie

Święta skończyły się zanim zdążyłam poczuć ich klimat. Jedynie resztki pierników i stos nowych zabawek wzbogacający Emilkową kolekcję są namacalnym dowodem na to,  że  jednak się odbyły.
Kolację wigilijną odstawiliśmy w tym roku tak prowizorycznie, że gdyby widział to jakiś duchowny, to cała rodzina ekskomunikowana jak nic, ale co tu zrobić, kiedy dziecko głodne i w nosie ma odmawianie jakichś modlitw, czy dzielenie się opłatkiem. Jedzenie na stole, to trzeba jeśc, a nie jakieś harce wyczyniać.

Za to rozpakowywanie prezentów stanowiło istny szał.  Bo czym tu się najpierw bawić? 
Była i książeczka interaktywna z możliwością nagrywania dźwięków

 
 i arka Noeo z zestawem wydających dźwięk zwierzątek, 

 
 i  zestaw kawowy dla prawdziwej damy, 
 
i  wzbudzająca największy entuzjazm kuchnia 
 
Mniej więcej coś takiego
Biorąc pod uwagę fakt, z jakim zaangażowaniem Emilka na niej "gotuje" matka już z radości zaciera ręce, że już niedługo nie będzie musiała starczeć smętnie nad garami, bo przygotowywanie posiłków zwali na córcię ;-)
Pod choinką znalazły się również sanki (a przynajmniej znalazłyby się gdyby się pod nią zmieściły) 
(w oryginale mają jeszcze prowadnicę do pchania)
 Niestety śniegu ani widu, ani słychu. Ale dla nas to przecież żadna przeszkoda w cieszeniu się nowym nabytkiem - jeździmy sobie po pokoju ;-)
Były też gitara, i jeżdżący po torach pociąg, które z braku fotek w necie nie zostaną zaprezentowane, ale może załapią się na jakieś zdjęcie w galerii ;-)
 
A wczoraj poszłyśmy zanieść prezenty córeczkom mojej kuzynki (w tym mojej chrześniaczce - zdaje się że się jeszcze nie pochwaliłam, że zostałam matką chrzestną pewnej prześlicznej laleczki) I oczywiście u nich też czekał na Emilkę prezent. Piękny zestaw drewnianych klocków.

Będąc dzieckiem uwielbiałam się takimi klockami bawić, więc wczorajszy wieczór upłynął mi pod znakiem roli wybitnego budowniczego ;-) Emilka póki co realizuje się, jako człowiek-demolka, ale mam nadzieję, że niedługo odkryje także radość tworzenia ;-)

niedziela, 23 grudnia 2012

Jingle bells

Wierzyć mi się nie chce, że jutro Wigilia. Ogólnie mam problemy z przyjęciem do wiadomości faktu, że czas zasuwa, jak mały odrzutowiec i za nic ma moje pobożne życzenia bycia piękną i młodą ;-)
Do tematyki świąt podeszłam w tym roku bez szału. Żadnego trzepania dywanów, wymiatania paprochów spod szafy i czyszczenia sreber. Ot, sprzątnęłam standardowo tyle, co podczas cotygodniowych porządków i też jest ok. Zresztą nawet gdybym bardzo chciała wpaść w szał porządków, to świadomość istnienia małego pomocnika, który przecież uwielbia "sprzątać" razem ze mną, natychmiast ten zapał studzi. Wystarczy spojrzeć na moje pięknie wypucowane okna, które były czyste przez godzinę, bo później Emilka wpadła na pomysł nawiązania z nimi bliskiego kontaktu za pomocą tłustych łapek i języka. Ręce mi odpadły momentalnie. W ogóle mojemu dziecku lepiej nie pokazywać wiadra z wodą, bo zazwyczaj źle się to kończy (czytaj mam do sprzątnięcia trzy razy więcej niż przed wzięciem się za porządki) Sprzątanie w takich warunkach, to zdecydowanie sport nie na moje nerwy.
Za to wielkim sukcesem okazało się nabycie prezentów. Zdecydowaliśmy się na symboliczne drobiazgi, ale i tak trzeba było wymyślić, co komu kupić, a potem jeszcze to zdobyć. I tu pean pochwalny w stronę zdobyczy techniki, bo większość załatwił za mnie wujek Google oraz miłościwie nam panujące Allegro, a pozostałą resztę Emilka. Tak, zakupy z córeńką dostarczają niezapomnianych wrażeń, bo nigdy nie wiem, co zastanę w swoim koszyku po dotarciu do kasy. Niby sobie grzecznie siedzi i radośnie rozgląda na boki, a wykładając towar na taśmę okazuje się, że pośród sterty planowych zakupów zupełnie niespodziewanie znajduję np. książeczkę z naklejkami,  męski żel do kąpieli albo jeden kapeć ;-)

sobota, 15 grudnia 2012

Motywacjo, wróć!

Emilka drugi dzień z rzędu ma gorączkę. Pani doktor filozoficznym tonem stwierdziła, że to wirus. No naprawdę? Byłabym głęboko zdziwiona gdyby wymyśliła coś innego. U nich 99% przypadków to wirus.
A jak dziecko markotne, wiadomo, nic nie cieszy, nic nie bawi, jedyna pociecha w wiszeniu mamie na szyi. I jakoś tak mi oklapł entuzjazm, zapał i chęci do wszystkiego. Najchętniej wpakowałabym nas pod kołdrę, zwinęła w kłębek i poczekała na lepsze czasy.

wtorek, 11 grudnia 2012

Prezenty

Co roku obiecuję sobie, że temat gwiazdkowych prezentów załatwię na spokojnie, z wyprzedzeniem i co roku kończy się na tym, że dzień przed Wigilią latam z obłędem w oczach po sklepach i wymyślam sobie od idiotek. Wprawdzie w tym roku mama poddała pod głosowanie pomysł żeby zrobić prezenty tylko najmłodszym członkom rodziny, ale już na wstępie tata się oburzył: "to ja cały rok nie kupiłem sobie ani jednej skarpetki, a ty mi teraz mówisz, że nie dostanę na święta?! To w czym ja teraz będę chodził?" No więc jednak prezenty być muszą i żeby nie było, jak co roku już dziś wybrałam się na mały rekonesans. 2,5 godziny snucia się po Silesii i kupiłam aż JEDEN prezent. No w takim tempie, to z całością wyrobię się może na WIELKANOC.
Zaskoczona byłam natomiast zachowaniem Emilki. Miałam małe opory, czy zabierać ją ze sobą na taką eskapadę, ale zupełnie niepotrzebnie, bo większość czasu grzecznie siedziała w wózku, a później maszerowała trzymając się za rękę i tylko jeden kryzys miałyśmy, kiedy w Empiku ubzdurała sobie, że bardzo chce zostać posiadaczką gumowej kaczki... dla psa ;-)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Jestem szalona tra lala

To trzeba mieć coś z masochistki żeby wziąć dzień wolny w pracy tylko po to żeby od rana harować w domu. 13:00 godzina a ja już zdążyłam zrobić jedno pranie, nastawić drugie, przebrać pościel, umyć okna, wyprasować firanki i stos Emilkowych ciuszków, zrobić porządek w dwóch kuchennych szafkach, wysprzątać łazienkę, nastawić obiad i posprzątać balkon (co było najgłupszym pomysłem z wszystkich powyższych) A na dokładkę jeszcze ogarnęłam blogaska i przywróciłam sobie zakładki z linkami. Przy okazji odkryłam kilka osób, które mają mnie u siebie w linkach, ale siedzą cicho i się do tego nie przyznają. Tak więc też sobie zalinkowałam i będę bezczelnie podglądała zza firanki ;-)
W planach miałam jeszcze rundkę z córeńką po śniegu, ale na samą myśl, że miałabym teraz zapakować moje oklapnięte członki w szesnaście warstw ubrań i hasać wesoło po mrozie lekko mi słabo. Niestety obawiam się, że Emilka nie odniesie się entuzjastycznie do moich planów spędzenia popołudnia na zwisaniu z kanapy, zwłaszcza że już 2 godziny śpi i jak wstanie z pewnością nadmiar energii będzie ją męczył.

niedziela, 9 grudnia 2012

Polska język trudna język

Oglądamy sobie książkę jednocześnie bawiąc się w pokazywanie. Jest to zajęcie, które Emilce nigdy się nie nudzi i za każdym razem pokazuje wszystkie znane jej zwierzątka z takim samym zapałem i zaangażowaniem. Co jakiś czas dokładam jej nowe zwierzątko, typu motylek, krecik, ślimak. I tak po wskazaniu wszystkich kotków, piesków, krówek,świnek, kurek, koni pytam: 
- a gdzie są gołąbki? 
Na co Emilka otwiera szeroko buzię i stuka paluszkiem w jedynki. 
- to są ząbki, nie gołąbki
Ale córeńka najwyraźniej wie lepiej.

czwartek, 6 grudnia 2012

Pan w czerwonym

Pomimo fatalnych warunków pogodowych Mikołajowi udało się dziś do nas dotrzeć i nawet nie stękał za bardzo, że taki wielki wór prezentów musiał na plecach przywlec. Wszedł, rozejrzał się wokół i tradycyjnie zapytał, czy są tu jakieś grzeczne dzieci, na co starsza część dzieciaków zaczęła energicznie przekonywać, go że owszem, w tej rodzinie same cherubinki grzeczniutkie od świtu do nocy, a Emilka, urodzona outsiderka, spojrzała na niego wzrokiem w stylu: jeszcze jakieś głupie pytania? A w ogóle coś ty za jeden? I kategorycznie odmówiła zasiądnięcia na kolanach jegomościa. Miał szczęście, że łaskawie prezenty jednak postanowiła przyjąć, bo musiałby biedak cały ten majdan płaczących bobasków, śpiewających koników Ponny, książeczek i innych pierdółek targać z powrotem na bazę ;-)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Dziś pytanie, dziś odpowiedź

Wracam sobie z pracy, a tu niemalże w progu wita mnie dziki ryk, bo córeńka odkryła w sobie chęć zostania nudystą i nie chciała się ubrać po zmianie pieluchy. Pytam więc, co to za wrzaski i gdzie jest moja grzeczna dziewczynka? Na co Emilka ze spokojem - TU!

niedziela, 2 grudnia 2012

Prośba

Jako że bycie blondynką zobowiązuje właśnie dałam popis swoich umiejętności i jakimś cudem skasowałam sobie całą listę zaprzyjaźnionych blogów.  I nawet złowrogo brzmiący komunikat: "czy na pewno chcesz usunąć tę pozycję z listy?" nie dał mi do myślenia. Klasyczny przykład chwilowej niepoczytalności.

W związku z powyższym gorąca prośba do stałych bywalców o zostawienie w komentarzu namiarów na siebie. Anonimowi zaglądacze również mogą podać, jeśli najdzie was chęć włączenia mnie w poczet swojego fanklubu ;-)

A Emilka skończyła dziś 16 miesięcy! :-)

sobota, 1 grudnia 2012

Koneserka

Siedziałam sobie wczoraj na kanapie szukając na laptopie czegoś tam odnośnie budowy i pogryzałam oliwki. Przyszła Emilka, popatrzyła do miseczki, wzięła jedną oliwkę, obejrzała ją dokładnie z każdej strony, włożyła do buzi, pomlaskała i... stwierdziła "mniam", po czym zabrała miskę z resztą oliwek i poszła sobie. I to było na tyle z mojej przekąski. Co najdziwniejsze z całej naszej rodziny tylko ja lubię oliwki, reszta delikwentów krzywi się z niesmakiem. A Emilka, cóż tu dużo mówić, moja krew! ;-)