środa, 27 marca 2013

Szklana pułapka

Nie wiem, czy coś mi się stało z opcją pt. "zorganizowanie", czy przegapiłam jakąś nową genialną ustawę redukującą dobę do kilku godzin, bo nie wyrabiam się masakrycznie. Ciągle wlecze się za mną jakiś stos spraw do załatwienia, a jak już uda mi się z jedną rzeczą uporać okazuje się, że na jej miejscu pojawiły się trzy nowe, więc nieustannie targa mną ochota walenia głową w każdą napotkaną ścianę. 

Z rzeczy zdecydowanie przyjemniejszych, to naiwnie wierzę, że wiosna w tym roku jednak zaszczyci nas swoją obecnością i zaczęłam na tę okoliczność kompletować Emilce garderobę. Utwierdziłam się przy okazji w przekonaniu, że mój hormonalno - macierzyński bzik ma się rewelacyjnie, bo w dalszym ciągu zamiast kupić coś sobie wolę polecieć do Smyka, skąd trzeba mnie wyprowadzać siłą. Zresztą nie tylko ze Smyka. Bardzo lubię linię dziecięcej bielizny F&F sprzedawaną w Tesco. Prawie wszystkie body i pajacyki mamy stamtąd i mimo naprawdę mocnej eksploatacji ciągle wyglądają jak nowe. I jak słowo daję chyba mi się nie zdarzyło żebym będąc w Tesco nie wróciła z jakimś małym ciuchem, albo dwoma, albo dziesięcioma (zwłaszcza w zetknięciu z magicznym słowem przecena) Szkoda tylko, że mała modelka tak szybko z tego wszystkiego wyrasta.

A propos modelki. Odkryła ostatnio przypadkiem kanał Mini Mini, bo nieroztropny tatuś zostawił pilot w zasięgu małych łapek, a córcia wszak nieprzeciętnie uzdolniona technicznie i rozpracowała sprzęt w trzy sekundy. Przyleciała do kuchni w której coś akurat robiłam cała rozetuzjazmowana wykrzykując: mama, baja! No i niestety magiczne pudełko zwane telewizorem zaczęło przyciągać ją z wielką siłą. Do tej pory Emilka w ogóle nie oglądała telewizji, bo jestem zdania, że im później dziecko odkrywa takie rozrywki tym lepiej. Niestety to se ne wrati. Na szczęście ciągle jeszcze większość moich decyzji przyjmuje bez sprzeciwu i kiedy mówię, że koniec oglądania i wyłączmy telewizor grzecznie idzie się bawić. Niestety mam też świadomość, że wiecznie tak nie będzie i pierwszy bunt to tylko kwestia czasu ;-)

środa, 13 marca 2013

Grubsza sprawa

Emilka bardzo lubi swój nocnik. Uwielbia na nim siedzieć... pod warunkiem, że jest ubrana. Namówienie jej do zasiądnięcia na nim bez pieluchy pozostaje hen hen daleko w strefie matczynych marzeń, a doczekanie się użycia nocnika zgodnie z jego przeznaczeniem nawet daleko poza marzeniami. Sporym kompromisem ze strony córki jest natomiast fakt komunikowania nam zrobienia kupy do pieluchy, co i tak jest niesamowitą wygodą, gdyż eliminuje potrzebę nieustannego latania za dzieckiem i obwąchiwania. 

Wiem, są matki które uważają, że dziecko może biegać w jednej pielusze przez pół dnia, ale domyślacie się, że ja raczej się do nich nie zaliczam. No sorry, ale jakoś sobie nie wyobrażam żeby któraś z powyższych mam z radością latała w mokrych majtach, dlatego też nie rozumiem, dlaczego niby dziecko ma się czuć w takiej sytuacji komfortowo. Pupa ma mieć sucho i czysto. Koniec filozofii.

A że człowiek szybko przyzwyczaja się do wygód, to dziś spotkała nas niespodzianka, w postaci niezakomunikowanej kupy. Niezakomunikowana kupa dłuższą chwilę musiała skakać, hasać i płaszczyć się na podłodze wraz z jej właścicielką, bo zdążyła przybrać dosyć interesujące kształty. Ucięłam więc sobie małą pogawędkę z chwilowo krnąbrną córką ;-)
- Emilko, dlaczego nie wołałaś, że zrobiłaś kupę?
- kupa
- no teraz to już trochę za późno, trzeba wołać od razu
- nie
- nie będziesz wołała? To wiesz kim jesteś?  Małym misiem smrodkiem
- NIE, EMI!!

sobota, 9 marca 2013

E jak Emi

Co za leniwa kwoka ze mnie - od 3 tygodni niczego nie napisałam, a tu przecież kolejny miesiąc nam stuknął i nowości tyle, że spokojnie można by ze dwa rozdziały książki napisać. Starzejecie się matko i tyle. 
Chociaż nie. Mam też coś na swoje usprawiedliwienie - Emilka odkryła prawo własności i wmawia mi, że laptop jest jej. Podobnie zresztą jak moja komórka, portfel, błyszczyk i kilka innych tego typu przedmiotów, zapewne niezbędnych w życiu każdego szanującego się malucha. Na moje argumenty, że jest ciut za młoda na takie zabawki uparcie odpowiada "mój" i koniec. A matce nie pozostaje nic innego, jak korzystać z wyżej wymienionych sprzętów po kryjomu.
Pochwalę się Wam jeszcze, że córka moja pierworodna na pytanie jak się nazywa, dumnie odpowiada "Emi". Takie mam zdolne dziecko. Wiem, wiem, każda matka tak mówi, ale ja naprawdę mam zdolne hehe

Chciałam wstawić wam mp3-jkę z naszymi pogaduszkami, ale strasznie trudno zmontować taki materiał. Raz, że nie mam odpowiedniego sprzętu do nagrywania i głównie słychać szumy i hałasy w tle, dwa talent operatorski to ja niewątpliwie mam, tylko jeszcze go nie odkryłam, a trzy dziwnym zbiegiem okoliczności, jak tylko zmierzam w stronę Emilki z dyktafonem, ta zamyka buzię na kłódkę i ani myśli konwersować. Dlatego jest to  najbardziej amatorskie nagranie audio na świecie i uprasza się odsłuchujących o wyrozumiałość ;-)