Codziennie przeglądając stronę startową przeglądarki
internetowej trafiam na artykuł o bestialskim zamordowaniu jakiegoś
dziecka, a to przecież zaledwie ułamek promila tego typu tragedii,
mających miejsce każdego dnia, na całym świecie. I nie mam tu na
myśli mordów dokonywanych przez jakichś psychopatów, ale przez
RODZICÓW. Osoby najbliższe na świecie, ale też osoby, których
zasranym obowiązkiem jest CHRONIĆ życie, które powołali na ten
świat! I nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy czytam, że kobieta
skatował swojego 7letniego syna, bo nie potrafił nauczyć się na
pamięć wersetów Koranu albo że rodzice 10 letniego chłopca za
karę, że zmoczył łóżko przez 5 dni nie dawali mu wody. Jakim
trzeba być potworem pozbawionym choćby grama ludzkich odruchów
żeby się czegoś takiego dopuścić?
Oddałabym za Emilkę
życie, bez chwili wahania, bez zastanowienia, bez namysłu i zawsze
wydawało mi się, że dla każdej matki, to oczywistość.
Codziennie z tym samym zdumieniem odkrywam, jak wiele radości daje
mi sama jej obecność i nawet gdybym nie wiem, jak bardzo starała
się znaleźć jedną jedyną rzecz, która uszczęśliwiałaby mnie
tak samo jak ona, nie potrafię.
Nigdy nie brakowało mi
empatii, ale dopiero kiedy zostałam matką odkryłam zupełnie nowy,
nieznany mi wymiar troski. Bo przecież nie chodzi tylko o to żeby
miała co jeść i gdzie spać. Prasuję jej wszystkie ubranka,
łącznie z rajstopkami, po to żeby były miękkie, codziennie rano
biegam zagrzać samochód zanim ją zniosę, tysiąc razy w nocy
sprawdzam, czy się nie odkryła i ciągle nie mogę zrozumieć, o
co chodzi ludziom, pytającym: chce ci się to robić? Tak, chce mi
się. Dla niej chciałoby mi się przenosić góry.
Może jestem tym
wkurzającym typem kobiet, które nigdy nie narzekają i czerpią z
macierzyństwa pełnymi garściami, ale patrząc na moją małą,
śliczną córeczkę wiem, że nic lepszego nie mogło mnie w życiu
spotkać. I myślę, że każde dziecko zasługuje na to żeby być
dla swoich rodziców prywatnym cudem świata.