poniedziałek, 28 stycznia 2013

Cuda dnia powszedniego

Warto wierzyć. Na przekór wszystkiemu. Pomimo strumieni wylanych łez, pomimo bezskutecznych prób znalezienia odpowiedzi na pytanie - dlaczego? Pomimo złości i żalu do losu, życia, Boga, warto wierzyć. Bo kiedy nie ma już nic, tylko wiara pozwala znajdywać powody, dla których po każdym upadku wciąż jeszcze można wstać i spróbować od nowa.
Moja siostra po 5 latach powolnego godzenia się z losem, patrzenia na kolejne bezradnie rozkładane ręce ujrzała wymarzone dwie kreski na teście. Płakaliśmy wszyscy. Z radości, ale też ze strachu o to maleńkie kruche życie. Czy będzie wystarczająco silne, by przetrwać? 

Rośnij, okruszku i pokaż nam wszystkim, że chociaż mierzysz tylko 2cm, już teraz moglibyśmy się uczyć od ciebie jak walczyć o swoje.

piątek, 18 stycznia 2013

Dokąd zmierza ten świat?


Codziennie przeglądając stronę startową przeglądarki internetowej trafiam na artykuł o bestialskim zamordowaniu jakiegoś dziecka, a to przecież zaledwie ułamek promila tego typu tragedii, mających miejsce każdego dnia, na całym świecie. I nie mam tu na myśli mordów dokonywanych przez jakichś psychopatów, ale przez RODZICÓW. Osoby najbliższe na świecie, ale też osoby, których zasranym obowiązkiem jest CHRONIĆ życie, które powołali na ten świat! I nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy czytam, że kobieta skatował swojego 7letniego syna, bo nie potrafił nauczyć się na pamięć wersetów Koranu albo że rodzice 10 letniego chłopca za karę, że zmoczył łóżko przez 5 dni nie dawali mu wody. Jakim trzeba być potworem pozbawionym choćby grama ludzkich odruchów żeby się czegoś takiego dopuścić?
Oddałabym za Emilkę życie, bez chwili wahania, bez zastanowienia, bez namysłu i zawsze wydawało mi się, że dla każdej matki, to oczywistość. Codziennie z tym samym zdumieniem odkrywam, jak wiele radości daje mi sama jej obecność i nawet gdybym nie wiem, jak bardzo starała się znaleźć jedną jedyną rzecz, która uszczęśliwiałaby mnie tak samo jak ona, nie potrafię.
Nigdy nie brakowało mi empatii, ale dopiero kiedy zostałam matką odkryłam zupełnie nowy, nieznany mi wymiar troski. Bo przecież nie chodzi tylko o to żeby miała co jeść i gdzie spać. Prasuję jej wszystkie ubranka, łącznie z rajstopkami, po to żeby były miękkie, codziennie rano biegam zagrzać samochód zanim ją zniosę, tysiąc razy w nocy sprawdzam, czy się nie odkryła i ciągle nie mogę zrozumieć, o co chodzi ludziom, pytającym: chce ci się to robić? Tak, chce mi się. Dla niej chciałoby mi się przenosić góry.

Może jestem tym wkurzającym typem kobiet, które nigdy nie narzekają i czerpią z macierzyństwa pełnymi garściami, ale patrząc na moją małą, śliczną córeczkę wiem, że nic lepszego nie mogło mnie w życiu spotkać. I myślę, że każde dziecko zasługuje na to żeby być dla swoich rodziców prywatnym cudem świata.

środa, 16 stycznia 2013

Pędzi, pędzi kulig niczym błyskawica

Dzięki uprzejmości pani zimy mieliśmy okazję przetestować w końcu nasze piękne sanki. Niestety jestem głęboko oburzona odkryciem, że mi się tyłek w oparcie sanek nie mieści, bo rozumiem, gdyby moje cztery litery były wielkości trzydrzwiowej szafy, ale im nawet do jednodrzwiowej daleko! Skandal po prostu oraz rozbój w biały dzień. I zamiast zjeżdżać z górki na pazurki, jak przewidywał plan, przyszło mi realizować się w roli konia pociągowego. Ale córeńka zachwycona, więc matce nie pozostało nic innego, jak westchnąć cichutko i z radością malującą się na zmarzniętym licu ciągnąć ten wóz. No ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo ;-)

środa, 9 stycznia 2013

Picasso

Nie łatwo jest być matką artysty, oj nie. Emilia odkryła w sobie talent plastyczny i z upodobaniem go rozwija. Jak tylko znajdzie gdzieś kawałek papieru (i nieważne, czy jest to rachunek ze sklepu, kartka urodzinowa, tekturka wyjęta z opakowania bodziaków, czy pismo ze spółdzielni) natychmiast domaga się czegoś do pisania i "tworzy". Pół ryzy papieru do drukarki już poszło, także chyba będę musiała nawiązać stałą współpracę z jakąś papiernią, zanim pójdziemy z torbami. Naturalnie zdarza się także (i to wcale nie tak rzadko), że dzieło wychodzi poza ramy kartki i można podziwiać je również na najbliższym otoczeniu oraz samej artystce. I tu matka załamuje ręce, bo już jej pomału pomysłów brak, czym usuwać ślady, kredek, mazaków i długopisów ze sprzętów wszelakich, ubrań oraz wiecznie umorusanych łapek. 

Poza malarstwem nowoczesnym córka nasza zaczęła zdradzać arystokratyczne maniery i nieustannie domaga się mówienia proszę oraz dziękuję. A że podaje nam oraz życzy sobie żeby podano jej średnio z tysiąc rzeczy na dzień są to ostatnio niewątpliwie dwa najczęściej używane przez nas słowa. Normalnie chyba nawet na dworze Ludwika XVI nie mieli takiej Francji-elegancji.

czwartek, 3 stycznia 2013

Co może przynieść nowy dzień

Poświętowaliśmy, pobalowaliśmy, więc wypadałoby może jakieś postanowienia noworoczne poczynić? Dwie rzeczy chciałabym w tym roku bardzo wcielić w życie, ale naprawdę nie wiem na ile okoliczności będą łaskawe. Chciałabym wrócić do chodzenia po górach (a przynajmniej zacząć, bo do kondycji sprzed ciąży trudno będzie wrócić, zwłaszcza że jedyny sport jaki aktualnie uprawiam, to pchanie wózka) i pojechać latem do Chorwacji. Dlaczego akurat tam? Dlatego:


Uwielbiam ten kraj za słońce, ciepłe morze, świeże figi i to, że czuję się tam jak u siebie. I pomimo zrozumienia dla argumentu, że przecież jest tyle pięknych miejsc na świecie, wartych obejrzenia, na pewno będę tam wracała.