środa, 27 czerwca 2012

:-(

Nie ma już naszej koteczki... A boli jakby nie było kawałka mnie samej.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Genialne pomysły matki i córki

Na okoliczność nawiedzających nasz kraj upałów nalałam Emilce wody do basenu i wytargałam go na balkon. Z ledwością się tam mieści i w zasadzie każda kąpiel kończy się darmowym myciem podłogi w pokoju, bo córeńka ma taki zasięg chlapania, że woda sięga aż do kanapy, ale co tam, matka nie może się przecież nudzić (jeszcze by się jej w głowie poprzewracało ;-) I tak sobie stoi ten basenik, razem z wodą, (bo nie będę przecież, jak idiotka wylewała i nalewała codziennie) nie wadząc nikomu, aż tu nagle dzisiejszego poranka najpierw kot się zapomniał i wskoczył do niego z rozpędu, a chwilę potem do zabawy dołączyła Emilka. Czy muszę wspominać, że była ubrana?

czwartek, 21 czerwca 2012

Nowinki u naszej dziewczynki

O mamo, dwa tygodnie niczego tutaj nie napisałam, jak nic należy mi się karny jeżyk w kącie. I nawet nie, że chęci brak i czasu, bo takowe by się znalazły, ale ostatnio po całych dniach przesiadywałyśmy u dziadków na ogródku, gdzie z jakichś niezrozumiałych powodów brak netu ;-) A wieczorem sił to już tylko na kąpiel i padnięcie na łóżko - w moim wykonaniu, bo Emilce zdarza się paść snem sprawiedliwego już w samochodzie i tak sobie śpi, umorusana jak prosię, do samego rana. Coś mi się wydaje, że damy z tej mojej córeczki, to chyba nie będzie ;-)
Za to mam poważne podstawy uważać, że będzie wielkim żarłokiem. Aktualnie trwają ostre testy sprawdzające przydatność do jedzenia każdej napotkanej rzeczy, łącznie z chusteczkami, papierkami i kocią karmą. I w zasadzie żaden talerz z jedzeniem nie jest bezpieczny, kiedy Emilka znajduje się w pobliżu. Dietę rozszerzyła sobie sama i to w trybie błyskawicznym, na zasadzie: O! co tam masz? Daj mi! Bo jak nie to ryk taki, że mury się trzęsą. Dzięki czemu z dnia na dzień przestałam używać soli i ostrych przypraw, bo córeńka się nie patyczkuje tylko przychodzi i wyjada z talerza, co tam aktualnie jest serwowane. Fakt, możemy sobie na to pozwolić, bo w zasadzie staram się gotować zdrowo, żadnych ciężkich, smażonych potraw, zasmażek, sosów itp, więc teoretycznie nie muszę się obawiać, że coś jej zaszkodzi, czy wyrobi sobie złe nawyki żywieniowe. Jedynie czego trzymam się konsekwentnie to brak cukru i soli właśnie. Obsesyjnie sprawdzam składy gotowych produktów, bo uważam że na te "świństwa" ma jeszcze czas. Tak więc w menu Emilki jeszcze długo nie będzie żadnych ciastek, wafelków, herbatek, kanapeczek z dżemem, czy miodem, lizaków, lodów itp itd. Nie będzie także wędlin, bo skoro sama ich nie jadam nie widzę potrzeby serwowania ich dziecku. Za to gotowane warzywa wciąga niczym mały odkurzacz, kawałki gotowanego mięsa tak samo, jajka, twarożek, jogurty naturalne z kawałkami owoców, razowe pieczywo, makaron i ryż, kaszę, nawet po płatki owsiane z bananem, które jadam na śniadania otwiera szeroko dzióbek. Ale oczywiście podstawą i absolutnym faworytem jest mleko. Zwłaszcza, że Emilka nauczyła się sama dopominać się cyca - przychodzi, klepie mnie po piersi i mlaska ;-)
Coraz więcej czasu spędza w pozycji stojącej. Rwie się do chodzenia, ale ponieważ jestem przeciwniczką chodzenia z dzieckiem za ręce, będzie musiała jeszcze trochę poczekać, aż nauczy się robić to samodzielnie. Za to pięknie drepcze trzymając się sprzętów. Potrafi przejść praktycznie całą długość pokoju łapiąc się po kolei różnych elementów wyposażenia. I nieustannie coś tam sobie gada, gestykuluje i robi minki :-)

środa, 6 czerwca 2012

Wspomaganie tanio kupię

Jestem nieżywa. Dziesięciomiesięczne niemowlę można określić tylko jednym zwrotem - szkoła przetrwania i to taka, że Bear Grylls ze swoimi bagnami może się schować. Nie wiem, czy to jest normalne, że taki maluch nie ma za grosz instynktu samozachowawczego, bo mam wrażenie że Emilka robi dosłownie wszystko żeby się porządnie uszkodzić.
Ostatnio podczas nieobecności Księciunia przyszło mi ją wykąpać. Już pominę milczeniem, że wyczynia w tej wannie niesamowite akrobacje, łącznie z robieniem kociego grzbietu i szpagatu, ale spuściłam ją na chwilę z oka żeby wrzucić ciuszki do pralki, odwracam się, a ta sobie STOI w najlepsze. W śliskiej jak jasna cholera wannie. 
Na dodatek już rozumie, że są rzeczy, których jej nie wolno. Co oczywiście zupełnie nie przeszkadza jej ich robić, a jak ruszam w jej kierunku, to z piskiem zaczyna uciekać, kompletnie nie patrząc co ma po drodze. Już nawet nie wiem ile razy łapałam ją w ostatnim momencie zanim się rozpłaszczyła na ścianie. 
Ulubiona zabawa to też ostatnio "mamo, goń mnie!", więc biegamy obie po mieszkaniu na czworakach, przy akompaniamencie dzikiej radości córeńki i moich obawach o własną psychikę. Nie wiem co sobie myślą sąsiedzi mieszkający pod nami, jak im tak przez pół dnia nad głowami galopuje stado koni, ale pewnie nie jest to nic miłego.
Także, dziewczyny, jeżeli jeszcze nie macie dzieci to gorąco zachęcam, rozrywka od rana do wieczora murowana ;-)

sobota, 2 czerwca 2012

Dziesiąteczka

W dziesiąty miesiąc swego życia Emilka wkroczyła robiąc "nie ma", co w jej wykonaniu polega np. na zrzuceniu wszystkich poduszek z kanapy, odwróceniu otwartej rączki dłonią w górę i oświadczeniu uuuu. Jest w tym absolutnie wspaniała :-)
Nie mam dziś czasu zebrać myśli i ułożyć je w sznureczek drobnych wzruszeń, bo dziesięciomiesięczne dzieciątko, to nie jakiś tam osesek, droga matko, oj nie. Uganiam się od bladego świtu, za tym naszym wszędobylskim robaczkiem i tłumaczę bez najmniejszych szans na zostanie wysłuchaną, że kaloryfer nie jest odpowiednim miejscem do urządzania sobie wzdłuż niego wycieczek. Bo tak, proszę Państwa, Emilka chodzi wzdłuż różnych sprzętów! Niezdarnie, niepewnie, stawiając stópkę po kilka razy w jednym miejscach zanim się na niej oprze, ale dzielnie kroczy w... bok ;-) Spokojnie, na dreptanie w przód też przyjdzie pora.
A tymczasem, czas przerwy dobiegł końca i pędzę wyjąć Emilkę spod łóżeczka, gdzie korzystając z chwili swobody właśnie sobie wpełzła.