czwartek, 23 maja 2013

Reaktywacja

Tematyki stomatologicznej, gdyż wczoraj myjąc córeńce zęby oczom mym ukazał się pierwszy z czwórki, ostatnich brakujących trzonowców.  Analogicznie po przeciwnej stronie brakuje już tylko milimetra i też się wyrżnie.  A później zostaną już tylko ostatnie dwa górne i temat ząbkowania będziemy mogły zamknąć definitywnie.

wtorek, 21 maja 2013

Mydło wszystko umyje nawet ręce i szyję

Czas kąpieli Emilki zazwyczaj wykorzystuję na zrobienie czegoś dla siebie. A to sobie nogi porządnie ogolę (a nie tylko z przodu, do kolan), a to napaćkam na styraną twarzyczkę jakichś cudownych specyfików (które nie wiedzieć czemu jeszcze nie sprawiły, że jestem młoda i piękna), a to strzelę sobie jakiś orientalny manicure (aktualnie za takowy uważam pomalowanie paznokci lakierem jakimkolwiek innym niż bezbarwny)  albo poczytam w spokoju artykuł w gazecie (to nic, że gazeta sprzed miesiąca) Córeńka w tym czasie siedzi w wannie i bawi się grzecznie kąpielowym asortymentem zabawek albo niegrzecznie wylewając wodę na podłogę, a jak się jej znudzi woła: "mama, myje!"
Wczoraj mnie zaskoczyła, bo wstała, wzięła do rączki mydło i zaczęła się sama myć, wymieniając na głos myte po kolei części ciała: 
- busia (buzia)
- noś (nos)
- usi (uszy)
- pupsia (pupcia)
- noni (nogi)
- sija (szyja)
- jece (ręce)
- tupta (stópka)
- pepe (pępek)
- busek (brzuszek)
- josy (włosy)
Strasznie mnie tym rozczuliła, bo znów uświadomiłam sobie, że to kolejny mały kroczek w nieuchronnej drodze ku jej samodzielności.

sobota, 11 maja 2013

Szałas tanio kupię.

Czarno widzę naszą przyszłość w najbliższych 2-3 tygodniach. Remontują nam elewację bloku i to tak konkretnie, z rozwalaniem balustrad balkonów i kuciem tynków, a córeńka aktualnie dostaje histerii nawet przy włączeniu elektrycznej szczoteczki do zębów. Panicznie boi się urządzeń elektrycznych, więc nawet nie chcę myśleć, co będzie, kiedy usłyszy młot pneumatyczny. Przyjdzie nam chyba zamieszkać na ten czas pod mostem albo w szałasie.
Zostają jeszcze place zabaw, o ile pogoda będzie łaskawa, ale wtedy istnieje ryzyko, że ogłuchnę od tych wszystkich dzikich wrzasków małoletnich rezydentów oraz padnę na zawał, na skutek obserwacji poczynań pierworodnej, której pojęcie instynktu samozachowawczego jest najwyraźniej zupełnie obce. Ganiam za nią  z jednego końca placu zabaw na drugi, z jęzorem do kolan, wśród współczujących spojrzeń matek starszych dziatek, a po powrocie do domu starcza mi siły już tylko żeby umyć zęby i doczołgać się do łóżka. Już nieraz zdarzyło mi się zasnąć przed Emilką, która jeszcze beztrosko turlała się w pierzynach, bynajmniej nie wyglądając na śpiącą.

Ulubione miejsce zabaw Emilki wygląda tak:
I mieści się jakieś 800m od naszego domu. A dlaczego o tym piszę? Ostatnio nie chciało mi się tam iść i wzięłam Emilkę do takiej małej, osiedlowej piaskownicy. Żadnych wrzeszczących maluchów, cisza, spokój, sielanka... pobawiła się chwilę, po czym spakowała foremki, zabrała się i poszła. Pozbierałam się i poszłam za nią, ciekawa dokąd to ją niesie? Zaprowadziła mnie na swój ulubiony plac. Długo nie mogłam wyjść z szoku, bo przecież zapamiętanie prawie kilometra trasy, dla takiego malucha, to nie lada wyczyn!


wtorek, 7 maja 2013

Trochę więcej pokory, matko

Byłam ostatnio u chrześniaczki (za 3 tygodnie skończy pół roku) i jakiś taki nie najlepszy dzień miała. Wszystko było na nie. Leżenie w wózku, łóżeczku, na leżaku, kocyku, nawet noszenie na rękach jej nie zadowalało. Cośmy się wszyscy namęczyli żeby jej dogodzić... bez powodzenia. Wracałam do domu rozmyślając o tym jak to fajnie, że Emilka już taka duża i mądra. I co najważniejsze potrafi powiedzieć czego chce! Świetnie jest mieć dziecko, z którym można się dogadać. No to mnie pokarało za tą próżność.

Emilka: mama uci
Ja: hę?
Emilka: uci daj!

Dzizas co ja przeszłam żeby odkryć, co to jest owe "uci" pojęcia nie macie. Już prawie włosy z głowy rwać zaczęłam, bo im bardziej nie wiedziałam, co to jest, tym bardziej córeńka chciała to mieć. Na szczęście zanim się rzuciłam w desperacji przez okno wpadłam na pomysł, żeby mi pokazała paluszkiem co chce. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła pod lodówkę... JOGURCIK! No przecież!