Dziesiąty ząb obecny. Lewa dolna czwórka zaszczyciła nas swoją obecnością.
A poza tym nasza mała akrobatka nauczyła się kucać, np. kiedy chce coś podnieść z podłogi i robić koci grzbiet z szeroko rozstawionymi nóżkami, przez które spogląda sobie na świat. Można pęknąć ze śmiechu, mówię wam.
Ostro testujemy także buciki. Praktycznie podczas każdego spaceru Emilka musi zaliczyć rundkę wokół ławki na własnych nóżkach, a potem do kompletu kilka kółeczek wokół wózka. Wczoraj w parku podeszła do nas 3 miesiące starsza od Emilki dziewczynka i dobre 15 minut bawiły się w dreptanie wokół wózka, wyjmowanie rzeczy z koszyka i podawanie sobie zabawek. Trochę żałuję, że nie mam tutaj żadnej koleżanki mającej malucha w podobnym wieku, z którym córeńka mogłaby się bawić, ale na szczęście nie mamy problemów z nawiązywaniem nowych kontaktów i zawsze znajdzie się ktoś do towarzystwa. Widzę, że Emilkę coraz bardziej ciągnie do dzieci, jest strasznie ciekawa, może dlatego, że na co dzień nie ma zbyt wielkiego kontaktu z rówieśnikami, więc stanowią dla niej orientalne zjawisko, ale w końcu od czego są place zabaw? To jeden z nielicznych plusów mieszkania w dużym mieście - dzieci ci u nas pod dostatkiem. W mojej rodzinnej mieścinie, raz że nie ma placu zabaw z prawdziwego zdarzenia, a dwa na tych osiedlowych bawi się co najwyżej kilka dzieciaków i to przeważnie dużo starszych od Emilki. A tutaj pełno drobnicy w najróżniejszym wieku. Momentami czuję się jakbym do jakiegoś przedszkola wpadła z wizytą i chociaż głowa pęka od tych krzyków i oczopląsu można dostać próbując objąć wzrokiem ten przemieszczający się z prędkością światła rój robaczków, to warto, bo dla Emilki stanowi to tak wyczerpującą atrakcję, że wraca do domu, z biedą zalicza kąpiel i pada snem sprawiedliwego, a rodzice mają cały długi wieczór dla siebie. Aż nie wiemy co z nim począć z wrażenia ;-)