wtorek, 24 lipca 2012

Aktualności

Dziesiąty ząb obecny. Lewa dolna czwórka zaszczyciła nas swoją obecnością.
A poza tym  nasza mała akrobatka nauczyła się kucać, np. kiedy chce coś podnieść z podłogi i robić koci grzbiet z szeroko rozstawionymi nóżkami, przez które spogląda sobie na świat. Można pęknąć ze śmiechu, mówię wam. 
Ostro testujemy także buciki. Praktycznie podczas każdego spaceru Emilka musi zaliczyć rundkę wokół ławki na własnych nóżkach, a potem do kompletu kilka kółeczek wokół wózka. Wczoraj w parku podeszła do nas 3 miesiące starsza od Emilki dziewczynka i dobre 15 minut bawiły się w dreptanie wokół wózka, wyjmowanie rzeczy z koszyka i podawanie sobie zabawek. Trochę żałuję, że nie mam tutaj żadnej koleżanki mającej malucha w podobnym wieku, z którym córeńka mogłaby się bawić,  ale na szczęście nie mamy problemów z nawiązywaniem nowych kontaktów i zawsze znajdzie się ktoś do towarzystwa. Widzę, że Emilkę coraz bardziej ciągnie do dzieci, jest strasznie ciekawa, może dlatego, że na co dzień nie ma zbyt wielkiego kontaktu z rówieśnikami, więc stanowią dla niej orientalne zjawisko, ale w końcu od czego są place zabaw? To jeden z nielicznych plusów mieszkania w dużym mieście - dzieci ci u nas pod dostatkiem. W mojej rodzinnej mieścinie, raz że nie ma placu zabaw z prawdziwego zdarzenia, a dwa na tych osiedlowych bawi się co najwyżej kilka dzieciaków i to przeważnie dużo starszych od Emilki. A tutaj pełno drobnicy w najróżniejszym wieku. Momentami czuję się jakbym do jakiegoś przedszkola wpadła z wizytą i chociaż głowa pęka od tych krzyków i oczopląsu można dostać próbując objąć wzrokiem ten przemieszczający się z prędkością światła rój robaczków, to warto, bo dla Emilki stanowi to tak wyczerpującą atrakcję, że wraca do domu, z biedą zalicza kąpiel i pada snem sprawiedliwego, a rodzice mają cały długi wieczór dla siebie. Aż nie wiemy co z nim począć z wrażenia ;-)

12 komentarzy:

  1. Śmieszne jest to kucanie prawda? A nie próbuje wtedy podnosic z ziemi jakichś okruszków czy innych drobiażdzków? I tak śmiesznie się kiwa;)
    Szkoda że chyba mieszkamy dosyc daleko od siebie....

    OdpowiedzUsuń
  2. no rzeczywiście te nagle odzyskane dla siebie wieczory mogą przerażać :-)))
    spojrzałam u Ciebie na suwaczek i widzę, że zbliżają się wielkimi krokami pierwsze urodzinki! jak ten czas leci! a ja jestem z Wami od początku (w sensie jak się Mała urodziła)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, taka mama do towarzystwa z drugim berbeciem to by była zdecydowanie fajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Alez te zabki ida Emilci! Jak grzyby po deszczu! Nim skonczy poltora roku bedzie miala komplet! :)
    A placu zabaw zazdroszcze. Mam tu wlasnie problem, ze wiekszosc ludzi trzyma sie swojego domu i ma hustawki i zjezdzalnie dla pociech w ogrodku. A na placach zabaw dzieci jest niewiele i sa duzo starsze. To miedzy innymi jeden z powodow dlaczego chcemy, zeby Bi chodzila na pol dnia do zlobka. Chcemy, zeby miala kontakt z rowiesnikami.

    OdpowiedzUsuń
  5. skąd ja to znam... też przydałby się ktoś do towarzystwa... i choć klatkę dalej mieszka kobietka z niecałe pół roku młodszym brzdącem to jakoś ani my zabardzo niemożemy się dogadać ani nasze pociechy. A na placu zabaw albo pustka albo same Starszaki :(

    OdpowiedzUsuń
  6. my mamy za płotem bliźniaki miesiąc starsze tak że towarzystwo do zabawy mamy gorzej z samymi zainteresowaniami jakoś nie wykazują chęci na zabawy bardziej na wsadzenie tego wszędobylskiego paluszka w oko, ucho, sąsiada:P
    a ja na odwrót wiesz jak przemek chodził spać o 17 to miałam czas dla siebie teraz jak zasypia o 20 to już nie to samo:P no ale co się dziwić odkrywa świat:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś miałem podopieczną w tym dokładnie wieku. I dostała ode mnie niespotykany prezent. A to było tak, że do znajomych dołączyłem i pojechałem w góry na 2 tyg. z gdzieś 8-10 rodzinami, na ogół wielodzietnymi. Niektóre "dzieci" były już prawie pełnoletnie, a kilka - maluchy. Było ponad 30 osób, starsze dzieci często w schronisku i przed nim opiekowały się młodszymi; ja w zasadzie miałem być trochę przewodnikiem, bo rejon znałem. Okazało się, że byłem też specjalistą od ... uspokajania rocznej dziewczynki. Jej mama coś jej i swym starszym dzieciom np. prała, w tym schronisku młodzieżowym, gdzie wynajęli nam prawie całe piętro, dzieciaki 7-12 lat się nią opiekowały, ale jak mamy nie było, czasem popłakiwała. Rodzeństwo brało ją na ręce, huśtało - w zasadzie nie pomagało. Aż raz sobie szedł wujek Wojtek - i ja ją wziąłem na ręce. Od razu cisza. Następnego dnia też to samo, pół dnia w górach, a gdy wszyscy chodzili po schronisku - znowu mała była po opieka starszych dzieci, popłakiwanie, ale jak ją wziąłem na ręce - od razu przestawała. Te dzieciaki w końcu do jej mamy: "ciociu, wujek ma jakieś czarodziejskie zdolności, my ją uspokajamy, huśtamy, nic. A nas trochę zna. Wujka prawie nie zna - a zaraz przestaje u niego na rękach płakać". Fenomen był i jest /jak dla mnie/ niewytłumaczalny, tym niemniej gdy wybraliśmy się do Szczawnicy, ujęty zachowaniem tej dziewczynki - kupiłem jej srebrny pierścionek. Nie za drogi, żeby nie martwić się, gdy dzieciak zgubi, ale żadna odpustowa tandeta. Srebrny, ze srebra, a nie błyszczący się srebrnie. Przy obiedzie zrobiłem dla żartu małą szopkę, z poważną miną spytałem rodziców, czy pozwolą na obdarowanie córci. I wręczyłem prezent małej. Roczna kruszynka. Myślisz, że po minucie, dwóch w kąt rzuciła? akurat. Może nieporadnie, niepewnie jeszcze sobie chodziła - ale dobrze zrozumiała, że to ładne coś to prezent dla niej i tylko dla niej. Była najmłodsza, rówieśników na tym obozie nie miała, czasami podawała kilkuletnim dzieciom zabawki - ale nie pierścionek od wujka Wojtka :-) jakieś doświadczenie w noszeniu takich małych "pacjentów" miałem, ale żeby aż tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajko, i małe uzupełnienie do tej długiej historyjki: w tym rejonie zginęło wczoraj czworo dorosłych turystów z Warszawy. My wtedy byliśmy w schronisku na Durbaszce. Te osoby zginęły pewnie 1-3 km stamtąd. Z opisanymi dzieciakami, za wyjątkiem małej , szedłem np. jako dorosły opiekun (odpoczywający po 7-8 godzinnej trasie poprzedniego dnia) przejść się trochę w stronę Szczawnicy, na odległość np. 2 km od schroniska, położonego tylko 500 m od granicy. Pod moją opieką nic im się prawa nie miało stać. A ta mała kiedyś pokonała tę trasę - kolejką na Palenicę i granicą do Durbaszki. Mama ją niosła w nosidełku czy ojciec - na cięższych odcinkach oferowałem się z pomocą, że tę "moją" roczną podopieczną wezmę, ale zahartowani w trudach i bojach, już 2-3 sztuki wcześniej odchowawszy - nie chcieli. Tyle razy w tamtym rejonie byłem i jako dziecko, jako 20-latek, dorosły - bardzo mnie to poruszyło. Facet ma zapewnić bezpieczeństwo; tamten się nie wywiązał... A ty ze swoją córunią, o te 10 czy 20 lat starszą, pewnie byś wobec nadciągającej burzy, po granicy polsko-słowackiej/czeskiej po niezalesionym grzbiecie górskim na pewno nie biegała. Wojtek

      Usuń
  8. Plac zabaw to super sprawa, u nas też jest ich kilka. Wojtek na razie najbardziej lubi dzieciom podbierać zabawki:) Wczoraj w parku zaczepił dziewczynkę w podobnym wieku i pokazywał jej swój wózek, śmialiśmy się z tego jak nie wiem:)
    Emilce te ząbki wychodzą w tempie błyskawicznym,najważniejsze, że nie cierpi z tego powodu. A wolnego czasu to zazdroszcze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak, odzyskanie nagle wieczorów jest dziwne. My na wakacjach u babci mieliśmy parę dni na wychodzenie SAMI i co? i nie wiedzieliśmy jak się zorganizować bez Tymka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeprowadz sie do nas bedziesz miala kolezanke z małym szkrabem:D a poza tym bardzo pięknie u nas;p gratuluje kolejnego zębola, jeszcze raz tyle i mleczaki w pełni;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ODNOŚNIE NIEKAPKA:
    Moja nie chciała pić jak miałam canpola kubek, a jak kupiłam NUKa butelkę niekapek, bez problemu pije do dziś bo jest miększy ustnik i w ogóle jestem mega z niego zadowolona!

    http://www.ceneo.pl/10641593

    OdpowiedzUsuń