sobota, 3 października 2015

Siły nieczyste...

Pierwsze chorowanie za nami. Można było się tego domyślić. Emilka przywlokła z przedszkola jakieś paskudztwa, które ją rozłożyły w gorączce, a mi rozwaliły zatoki. No ale trudno się dziwić, skoro po przekroczeniu progu przedszkola ma się wrażenie, że trafiło się na oddział ostrego stadium gruźlicy. Ech, a tak pięknie się nam nie chorowało przez 4 lata. Emilka pozbierała się w miarę szybko, a ja już drugi tydzień stękam, kwękam i wyglądam, jak jakieś nieboskie stworzenie. O tym, że zużyłam już chyba tira chusteczek higienicznych nie wspominając. A to dopiero początek sezonu. Uroczo.
W ramach wyrównania szans wykupiłam w aptece cały asortyment preparatów na odporność, a dodatkowo komponuję tajemne mikstury babci Wandzi, które wyraźnie sugerują, że nasze przodkinie musiały brać udział z zlotach na Łysej Górze ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz