niedziela, 23 września 2012

Victory!

Powrót do pracy, prócz mojego totalnego rozbicia psychicznego i histerycznego ataku lęku separacyjnego u Emilki, przyniósł nam jeszcze pierwszą chorobę naszej córeńki. Zaczęło się od zwykłego kataru, a skończyło na  infekcji rotawirusowej :-( Także ostatni tydzień spędziłam na L4, siedząc w domu i przypominając sobie, jak cudownie jest zamiast dźwięku budzika zostać obudzoną rano przez małe łapki. I nawet pomimo tego, że cały ten czas spędziłam na zażartej walce z gorączką, nawadnianiu i próbach podania elektrolitów i probiotyków, i pękało mi serce patrząc na moją małą dziewczynkę, uczepioną mojej szyi, którą nic nie cieszyło, nic nie interesowało, to i tak cieszyłam się z tego tygodnia razem.
O zaletach karmienia piersią rozpisywałam się nie raz, ale przez ten tydzień przekonałam się po tysiąckroć, że nie ma niczego wspanialszego od kobiecego cycka! Lekarka na dzień dobry powiedziała nam, że przy tak silnej biegunce nie ma najmniejszych szans żeby dziecko się nie odwodniło, bo musiałoby przyjąć w ciągu dnia co najmniej 2 litry płynów plus minimum 200ml roztworu elektrolitów. Jakie są szanse podania takiej ilości płynów choremu dziecku chyba każda z was wie, więc miałam do wyboru albo pojechać od razu do szpitala albo zaczekać aż stan Emilki pogorszy się na tyle, że będzie to koniecznością :-( Na przekór całej logice tego świata zaufałam intuicji  i zabrałam Emilkę do domu, z myślą że nie wiem, jak to zrobię, ale nie pozwolę się jej odwodnić. I co zrobiłam? Przystawiłam Emilkę do piersi i zostałam tak z nią na kolejne 4 dni, dodatkowo co 15 minut podając jej strzykawką po 5ml Acidolitu. Nie zrobiłam kompletnie nic w tych dniach. Po prostu siedziałam z dzieckiem na kolanach, popijałam hurotwe ilości wody, potrzebnej do produkcji mleka i czekałam aż ten przeklęty wirus da za wygraną. I jak przez 13 miesięcy karmienia piersią nie wiedziałam, co to są bolące bordawki, tak teraz zamiast piersi mam krwawą miazgę, ale kiedy piątego dnia Emilka wstała rano, poszła do kuchni wyjęła puszkę z kaszką i przyniosła mi żebym zrobiła jej śniadanie, wiedziałam, że było warto!!

23 komentarze:

  1. Oo rany! Współczuję Wam... ja też aktualnie coś przywlokłam od Małej, która zaraziła się od swojej mamy, a mama w pracy :( Liczę na to, że to tylko przeziębienie.. Dobrze, że tak się to wszystko skończyło. Już jutro wracasz do pracy, czy zostajesz jeszcze kilka dni w domu?
    Pozdrawiam,
    Anula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak sezon na przeziębienia właśnie się zaczyna i dlatego właśnie nie lubię jesieni. U nas w weekend już było ok, jedynie apetytu w dalszym ciągu brak, ale mam nadzieję, że ten stan też szybko minie

      Usuń
  2. Super Matka z Ciebie! Nie ma to jak babska intuicja! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie! Cieszę się,że się udało!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśko, nie wyobrażasz sobie jak ja się cieszę :-)

      Usuń
  4. Rotawirus to chyba najgorsze dziadostwo z tych wszystkich dziadostw, tutaj trza być bardzo czujnym. Dobrze, że to już za Emileńką, za Wami.

    OdpowiedzUsuń
  5. 2 litry to mega dużo na tak małą istotkę. Dobrze, że to już za Wami. Mała się na pewno wymęczyła i Ty też, ale warto było wygrać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie podawanie dziecku płynów, kiedy ono nie ma na to najmniejszej ochoty, to masakra, ale i tak wolę taka walkę o każdy łyk od wizyty na oddziale szpitalnym

      Usuń
  6. Dobrze, że to już za Wami! Emilka to szczęściara - z taką Mamą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam szczęście, ze mam taką dzielną córeczkę :-)

      Usuń
  7. to chyba jelitówka a nie rota, przy rota byś spędzila sporo czasu w szpitau, Gosia w wieku Emilki przeszła to samo, jelitowki są kiepskie, ale roatawirus to jeszcze gorsze dziadostwo.

    muszę powiedzieć,ze bardzo zaryzykowalaś,ze pozlaś do domu z dzieckiem, ja jestem anty szpitalna ale dobę w szpitalu zostalam z córką żeby ją nawadniać eletrolitami, potem już jakoś daliśmy radę w domu.

    dzielna matka.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, nie jestem lekarzem, nie znam się na tym, więc nie będę polemizowała i podważała diagnozy. Wiem tylko, że nie zawsze przy rota ląduje się w szpitalu, zależy od ogólnej odporności dziecka i właśnie tego, czy udaje się utrzymać prawidłowe nawodnienie.

      A czy ryzykowałam? Nie sadzę, bo dla mnie prawdziwym ryzykiem byłoby zabranie jej do tej wylęgarni bakterii, jaką jest szpital. Znajomi wylądowali z szpitalu ze swoim półrocznym maluchem, bo miał zapalenie płuc - wrócili z sepsą. Dziś mały jest po amputacji jednej nóżki, nie widzi i traci słuch :-(Więc jeżeli istnieje cień szansy, że uda mi się wizycie w tej instytucji zapobiec, to poruszę niebo i ziemię żeby to osiągnąć. Za każdym razem.

      Usuń
    2. A ja uważam że dobrze zrobiłaś. Pomijając kwestie z zarazkami, szpital nigdy nie jest fajnym miejscem. Dla nikogo. Poza tym kroplówki... wenflony... Ostatecznie nie mieszkasz na prerii i masz auto żeby w razie absolutnej konieczności z Emilką tam pojechać.
      Powiem szczerze że przeraziłam się jak przeczytałam o amputacji nóżki u tak małego dziecka... Nawet U. kiedy miał zapalenie płuc, od polskiego lekarza usłyszał że jak ma taką możliwość to ma jechać do szpitala w Niemczech, najbliższy był w Gorlitz 180km od wrocka ale niecałą dobę później U. czuł się lepiej.

      Usuń
    3. Ja niestety pracowała z szpitalu, najpierw w ramach praktyk potem stażu i chyba bardziej niż ktokolwiek inny mam świadomość, jak niezbezpieczne jest to miejsce dla osób z obniżonym systemem odpornościowym, czyli właśnie małych dzieci i osób starszych. Także jeżeli wizyta w takiej instytucji nie bedzie absolutną koniecznością (a mam nadzieję, ze taka sytuacja nigdy nie nastąpi!) na pewno nikt mnie tam oglądał nie będzie.

      Usuń
  8. Nie zawsze przy rota trafiają dzieci od razu do szpitala. Brawo mamuśka, udało Wam się obyć bez hospitalizacji, pewnie dzięki karmieniu piersią. My byliśmy z Wojtkiem jak miał 4 miesiące w szpitalu z zapaleniem oskrzeli. Na naszej sali położyli chłopca z tą samą chorobą i biegunkami do tego. Dopiero po 2 dniach i zrobieniu powtórnie badań wyszło, ze ma rotawirusa. Od razu go przenieśli. Nawet na rękach tego chłopca nosiłam chwile, jak jego mama mu robiła mleko. Na szczęście mój synek sie nie zaraził, karmiłam wtedy piersią i pilnowałam nie zbliżania sie do niego bez dezynfekcji rąk po tysiąc razy. Myślę, że wtedy przed rota też uratowało nas tylko karmienie piersią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza lekarka od razu powiedziała, że tylko dzięki karmieniu piersią udało się tego szpitala uniknąć. Zresztą na wizycie kontrolnej w pierwszej chwili była mocno zaskoczona, że nas widzi i to w tak dobrym stanie, więc chyba mozemy mówić naprawdę o wielkim szczęściu.

      Usuń
  9. Kochane, ależ droga za Wami, ale najważniejsze, że udało Wam się zażegnać. Szkoda tylko, że tak nie wiele kobiet ma taką broń w postaci cyca, a już zdecydowanie mniej w takim wieku dziecka. Z tego co pamiętam Ty od początku nie miałaś problemu z karmieniem ani ilością mleka więc nie dziwię się, że podjęłaś się tej próby. Aczkolwiek pamiętam, że kiedy nam groziło odwodnienie a Majka w ogóle nie chciała pić to byliśmy z lekarką umówieni na zastrzyk przeciw odwodnieniu. W efekcie udało nam się nawet tego uniknąć, ale nawet nie wiedziałam, że są takie sposoby walki.
    A powrót do wspólnych poranków i ja ostatnio sobie "zafundowałam" =) ale nadal walczymy z katarem =( choć wszystko wskazuje na kolejne zęby.
    Ściskam Was, mam nadzieję, że ten cały paskudny wirus za Wami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei pierwsze słyszę, że można podać zastrzyk zapobiegajacy odwodnieniu. Dobrze wiedzieć tak na przyszłosć (choć mam nadzieję, że ta wiedza nie będzie mi potrzebna)
      Wiesz, rozumiem że są przypadki, kiedy faktycznie, mimo że kobieta bardzo chce karmić naturalnie, ma problemy z laktacją, ale nigdy nie zrozumiem kobiet, które z własnej woli rezygnują z tej metody. Żona mojego kuzyna właśnie w lipcu urodziła i już stwierdziła, że zacznie podawać mieszkankę, bo karmiąc piersią niczego nie może jeść. Smutne.

      Usuń
    2. Nie wiem czy NFZ takim czymś dysponuje, zaproponowała nam to jeszcze lekarka, do której chodziliśmy prywatnie.
      Co do kobiet, które rezygnują z karmienia piersią z takich powodów jak żona Twojego kuzyna, też nie rozumiem. Co prawda nie rozumiem też takich, które po prostu nie chcą i koniec, ale nie oceniam. Smutne jest przede wszystkim, że te które chcą nie mogą i na odwrót.

      Usuń
  10. O Boze, nie dziwie sie, ze chcialas za wszelka cene uniknac szpitala! Ja tez tyle juz razy slyszalam historie o dzieciach przyjetych na oddzial i lapiacych tam jeszcze gorsze swinstwo!
    Podziwiam, naprawde podziwiam, ze udalo Ci sie uniknac odwodnienia corci "tylko" za pomoca cyca! A obolalych brodawek wspolczuje, zmagalam sie z nimi caly okres karmienia, wiec znam ten bol. Mnie bardzo pomagala lanolina, polecam!
    Trzymajcie sie obie cieplutko i juz zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie tylko słyszałam o takich przypadkach, ale byłam ich świadkiem, więc nikt mnie nie przekona, że szpital to odpowiednie miejsce dla malucha.
      Smaruję Bepantenem, podobno miał być rewelacyjny, ale czy cokolwiek pomaga? Nie zauważyłam.

      Usuń