niedziela, 14 października 2012

O relacjach małych i dużych

Byłyśmy wczoraj na placu zabaw. Emilka ma tam ulubioną zdjażdżalnię, na której obowiązkowo musi zaliczyć kilka(naście) zjazdów, dopiero później idzie bawić się gdzieś indziej. Zjechała raz, wzięłam ją na ręce żeby posadzić na górze zjeżdżalni, ale patrzę z drugiej strony gramoli się tak na oko dwuletni brzdąc, więc mówię do Emilki, że musimy zaczekać, bo teraz będzie zjeżdżała dziewczynka. Czekamy, a ta usiadła i siedzi. Minutę, dwie, pięć. No nic, poszłyśmy na inną zdjeżdżalnię, bo nie będę przecież wdawała się w dyskusje z dwulatką. Na tej drugiej Emilka zjechała raz, patrzę a dwulatka już siedzi na górze. Namawiam ją żeby zjechała, ale gdzie tam, zero współpracy. Po raz kolejny wzięłam Emilkę pod pachę i wróciłam na naszą ulubioną zjeżdzalnię. I co? Oczywiście tamta mała od razu przyleciała za nami, usiadła i ani drgnie.
No i co tu z taką począć? Z jednej strony staram się nie strofować, czy dyscyplinować obcych dzieci, bo uważam że od tego są rodzice i sama bym sobie nie życzyła żeby mi jakaś obca baba zwracała uwagę Emilce, ale co jeśli taka matka kompletnie nie interesuje się tym, co robi jej dziecko, bo plac zabaw ogrodzony, zamknięty, więc teoretycznie pilnować nie trzeba. Wytłumaczyłam małej raz, drugi i trzeci, że możemy się bawić razem, raz zjedzie ona, raz Emilka, ale mała wykazywała zerowe zrozumienie tematu. Oczywiście mogłabym odpuścić i zwyczajnie sobie stamtąd pójść, ale pomyślałam sobie: "a właściwie dlaczego? Bo jakas dwulatka ma taki kaprys?" 
Poprosiłam żeby zjechała, bo jak nie to ją zdejmę, a ponieważ reakcja była wiadoma, wzięłam ją na ręce i postawiłam na ziemi. Oczywiście rozwrzeszczała się na całe gardło i dopiero ten fakt wzbudził zainteresowanie szanownej mamusi. A mi zrobiło się przykro, bo to cholernie smutne, kiedy jakiś mały człowiek może liczyć na zainteresowanie rodzica tylko kiedy płacze.

12 komentarzy:

  1. musisz nauczyć Emilkę jak dyskretnie takiego małego uparciucha "przekonać" do zjazdu, wiesz lekko pchnąć czy coś... wtedy nie będzie na Ciebie, hi hi
    mi sie kiedyś zdarzyło, że na zjeżdżalni chłopczyk kopnął Zuzię jak się wspinali i to specjalnie ją kopnął nie przypadkiem, obok siedziała matka i nic nie powiedziała, więc ja się nie patyczkowałam tylko tego małego gówniarza opieprzyłam - jak rodzic nie wychowuje to czasami musi się ktoś z zewnątrz wtrącić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może ta mała własnie w taki sposób próbuje zwrócić na siebie uwage? Smutne to...

    OdpowiedzUsuń
  3. To fakt... smutne to że mamuśki często idą na plac zabaw i siedzą sobie plotkują i kompletnie nie interesuje ich to co robią ich własne dzieci.

    My zawsze bawimy się razem i jest nam tak dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz może nie powinno się tak robić, ale bardzo dobrze zrobiłaś. A tamta dziewczynka może tak robiła bo było jej przykro, że jej mama nie poświęca jej uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie głupia sytuacja, bo to tylko małe dziecko i nie jej wina, że matka nie zwraca na nią uwagi.

    I myślałam, że napiszesz jeszcze, że matka się na Ciebie wydarła, że przez Ciebie dziecko płacze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sytuacja głupia, ale gdyby tamta mamusia zareagowała, to sytuacji by nie było. A tak, może tamta dziewczynka się przekonała że nie może dyktować warunków. Gdyby Bajka odpuściła to by małą tylko utwierdziło w przekonaniu że może się postawić i wszyscy się dostosują.

    Bezstresowe wychowanie... powiedzcie mi, nadal takie modne?? czy może szczęśliwie odchodzi do lamusa?

    OdpowiedzUsuń
  7. Mała wredota :). Może tylko takie wzorce z domu wynosi... Przykre...

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, ze mała nie robiła tego złośliwie a chciała zwrócić uwagę na siebie.
    Smutne ze niektóre mamy sa takie:( ale trudno winić za to dziecko. Nie miałaś wyjscia, musiałas coś zrobić przeciez.

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutne, nie wiem jak można dwulatka zostawić nawet na małej zjeżdżalni, przecież też może niefortunnie zjechać i się poobijać, mój Wojtek gdybym go nie złapała parę razy zjechałby na głowie. Poza tym właśnie po to chodzę z nim na plac zabaw aby się uczył, że są również inne dzieci i czasami trzeba poczekać aż ktoś zjedzie albo się pospieszyć, bo ktoś też chce zjechać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... Niektore dzieciaki maja juz taka osobowosc. Czesciowo to chyba proba zwrocenia na siebie uwagi, ale czesciowo to... poczucie wlasnosci? Moja siostrzenica (niecale 3 lata) tez probowala odstawiac takie numery z Bi, ze blokowala jej hustawki i zjezdzalnie, bo to MOJ plac zabaw i MOJE zabawki. No, ale moja siostra bardzo szybko doprowadzala swoja pocieche do "pionu". :)
    Mysle, ze dobrze zrobilas, zlosliwa smarkula musi sie nauczyc, ze nie wszyscy beda tanczyc jak ona zagra. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I mnie pierwsze uczucie jakie ogarnęło to smutek.. bo jakoś tak dla mnie zabawa na placu zabaw, to nie puszczenie dziecka samopas, ale wspólne lepienie babek, zjeżdżanie, huśtanie, czy nawet bieganie wokół własnej osi. Nie ważne. Najważniejsze, że razem. I to przykre, bo nabieram jedynie wątpliwości, czy to świat jest dziwny, czy to może ja jednak [wbrew wszelkiej logice] zmierzam w złym kierunku. =l.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, sama praktycznie codziennie obserwuję takie ciotki klotki co to razem się umawiają na placu zabaw by na ławeczce omówić wszystkie pilniejsze sprawy a dzieci puścić samopas. Rozumiem, że w pewnym wieku jest to już jakby oczywiste, ale ta dziewczynka miała 2 lata więc jestem w wielkim szoku. A gdzie czas z mamą (?) Gdzie budowanie relacji (?) Gdzie wspólne zabawy (?) Podziwiam, bo mnie chyba ciśnienie uszami poszło.

    OdpowiedzUsuń