środa, 14 marca 2012

Do trzech razy sztuka

Piszę tę notkę już po raz trzeci bo pierwszą wersję moje zdolne dziecko skasowało waląc rączką w klawiaturę, a drugą skasowałam sobie sama przypadkiem odłączając zasilanie w laptopie. Właśnie za to bardzo nie lubię Onetu – jak sobie regularnie nie zapisujesz tego co piszesz, to jest spora szansa, że twoja notka trafi w kosmos i możesz całą zabawę zaczynać od początku.

Wybrałyśmy się dziś na dwugodzinny spacer, z czego przez jakąś godzinę i pięćdziesiąt minut lał deszcz. Córeńce w karocy przykrytej folią przeciwdeszczową pogoda najzwyczajniej w świecie zwisała i jak to ma w zwyczaju, wraz z pierwszym oddechem świeżego (powiedzmy) powietrza zapadła w sen, a matce nie pozostało nic innego jak nasunąć kaptur na oczy i sunąć po osiedlowych chodnikach, a na zdziwione spojrzenia przechodniów przybierać wyraz twarzy sugerujący, iż jest to przecież wymarzona pogoda na spacer.

Nieco później tarzając się z córeńką po podłodze naszła mnie refleksja, że zaczynam się bać co to będzie jak Emilka zacznie raczkować, skoro już teraz nie można jej zostawić nawet na chwilę samej, mimo że wydawać by się mogło, leży bezpiecznie na podłodze. Wczoraj zostawiłam ją dosłownie na chwileczkę i poszłam do kuchni wyłączyć wodę, a ten mały mechanik zdążył w tym czasie doturlać się na drugi koniec pokoju i majstrować przy kablu od komputera. Innym razem rozmawiałam przez telefon i ni stąd ni zowąd dziecko mi zniknęło z koca. Mało zawału nie dostałam, no bo jakim cudem mogło jej nie być skoro przecież nie opanowała jeszcze trudnej sztuki oddalania się sprzed matczynych oczu kurcgalopkiem (taa, nie opanowała) A ona wturlała się pod łóżeczko i leżała tam zadowolona.

Nauczyła się cmokać i oblizywać wargi (cudnie przy tym wygląda, ale oczywiście nie udało mi się tego uwiecznić na żadnej fotce, bo nasz aparat ma refleks szachisty i zanim zrobi zdjęcie jest już dawno po fakcie) Oraz opanowała wyższy stopień wtajemniczenia w okazywaniu niezadowolenia – najpiękniej wygląda to kiedy leży na pleckach (bo rodzicielka np. wymyśliła sobie zmienianie pieluchy, na co dziecko nie ma najmniejszej ochoty) opiera się na stópkach i energicznie podskakuje podnosząc pupę do góry. Po czym na chwilę przestaje i zerka, czy ktoś na nią patrzy. Jak to zobaczyłam po raz pierwszy myślałam, że padnę ze śmiechu. A śmiać się z dziecka nie należy, bo wtedy dziecko śmiertelnie się obraża, czyli obraca się na brzuch, kładzie przed sobą rączki i i wtula w nie buzię, naturalnie przy akompaniamencie głośnego zawodzenia ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz