Każdy ma jakiegoś bzika. Podobno. Jeśli chodzi o mnie, to wystarczy przeczytać dowolne trzy notki mojego bloga żeby odkryć, że mój bzik ma na imię Emilia, jest skrajnie zaawansowany i nieuleczalny ;-)
U Księciunia wybór nieco szerszy, aż trudno mi się zdecydować co wybrać, ale po namyśle chyba postawię na słodycze, które delikwent pochłania niczym czarna dziura wszelką materię. Generalnie prawie nie kupujemy słodyczy, bo jak wiadomo czekoladki, batoniki, cukieraski to złoooo, ale jak już znajdzie coś słodkiego, to nie spocznie dopóki ostatni okruszek nie polegnie w jego brzuchu. Po czym ma focha, że niepotrzebnie to jadł i dlaczego mu pozwoliłam i po co w ogóle przyniosłam to do domu (no coment)
Kot ma ciężkiego świra na punkcie reklamówek i worków. Po prostu dostaje małpiego rozumu jak gdzieś jakiś zobaczy i MUSI go pogryźć. Potrafi wygrzebać mi z dna torebki paczkę chusteczek higienicznych albo wyciągnąć wystającą na 1mm jednorazówkę z szuflady. O namiętnym wpatrywaniu się w szafkę z koszem na śmieci nie wspominając.
Emilka kontynuując rodzinną tradycję również znalazła sobie własnego bzika i są nim chusteczki nawilżane. Wystarczy, że zostawię je gdzieś w jej zasięgu, a momentalnie rzuca wszystko co robi i pędzi do nich. Po czym wyjmuje je z opakowania i każdą po kolei liże. W pierwszej chwili myślałam że może są nasączane czymś co jej smakuje, ale gdzie tam, świństwo jakich mało. Niestety córeńce w ogóle to nie przeszkadza i szoruje nimi język z uporem maniaka. A jak tylko zobaczy, że się do niej zbliżam wkłada sobie chusteczkę do buzi i zwiewa ile sił w tych małych łapkach i nóżkach.
Emilka ma bardzo oryginalnego świra trzeba przyznać, jeszcze o takim nie słyszałam :D. Ale już kiedyś pisałam, że masz bardzo kreatywne dziecko ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Też myślałam, że to trochę niepokojące hobby, ale jak się okazało poniżej w niemowlęcym świecie miłość do chusteczek nawilżanych jest powszechnym i jak najbardziej normalnym zjawiskiem ;-)
UsuńO, mój tez lubi chusteczki! Jak za bardzo mi się wierci w trakcie przewijania daję mu jedną i mówię,żeby umył buźkę;)
OdpowiedzUsuńA słodyczy sama nie kupuję! Nie potrafię się powstrzymać;/I pomyśleć,że w ciąży ze względu na cukrzycę udało mi się trzymać dietę!!
Dla dobra naszych maluchów jesteśmy zdolne do niewiarygodnych wyrzeczeń ;-) Ja np. uwielbiałam zaczynać dzień od kubka kawy z mlekiem Gotowa byłam nawet krowę wydoić, lecieć po wode do studni i rozpalić w piecu żeby się jej rankiem napić ;-) Od 18 miesięcy nie wypiłam nawet łyczka. Można? Można! ;-)
UsuńCo do Księciunia - u nas podobnie :))
OdpowiedzUsuńCo do kota - chcę mieć zwierza, chcęęęę.. ech...
Co do Emilki - no cóż, każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia :P fetysz, ulubione... niektóre miną z wiekiem :) PS. mogło być gorzej, więc matka nie łam się )
Słuchaj, mnie uczono że prezentów nie wolno oddawać/sprzedawać/wyrzucać więc może trzeba ci po postu sprawić jakieś futrzaste stworzenie z okazji święta lasu na przykład? ;-)
UsuńNie no Emilka przebija Was wszystkich razem wziętych ;P Może poprostu chce wyszorować sobie języczek i ząbki?:D
OdpowiedzUsuńTak, tak higiena jamy ustnej ważna rzecz ;-)
UsuńDziecko chce może kiedyś stewardessą zostać, na jakiś czas przynajmniej? do roboty daleko mieć nie będzie. Bo mi się te chusteczki kojarzą z rozdawaniem ich w samolocie.
OdpowiedzUsuńMój brat to miał oryginalnego "kota". Gdy miał 4-7 lat (przedszkolak), kupował sobie w sklepie w naszym domu, na dole ... żółty ser. Inne dzieci, w tym ja, chodziły do sklepu w naszym dużym bloku, zebrawszy trochę drobnych np. od rodziców i kupowały sobie trochę słodyczy, cukierków. No i czasem to było nawet 25 dkg toffi na 3-ch, czy na dwóch mniej niż 10. Czyli byliśmy podobni twojemu Księciuniowi, może niekoniecznie co do ilości, jako znacznie mniejsi. A mój brat chomikował drobne, szedł do sklepu i ... kupował sobie żółty ser w plasterkach. Że bandyci i rabusie, czyli rodzice i ja, podskubywali mu po plasterku z jego skarbu, gdy trzymał go w kuchni w szafce (lodówki jeszcze nie mieliśmy, bo radzieckie, hałaśliwe niemal jak czołg bywały), to kiedyś swój skarb ukrył ... za nogą szafy :-) I tam to wykryłem, i mu z dwa plasterki zjadłem, co ze wstydem przyznaję. Mam nadzieję, że o tym nie pamięta.
Przyślesz zamówienie mailem na te JPEG-i, to zobaczysz, na jakim punkcie ludzie w innych krajach potrafią mieć kota. Wojtek
Rany Wojtku, ja z tą sklerozą długo nie pociągnę :/ Mail się tworzy, a miałam ci w międzyczasie odpisać żebyś te jpgi mi podrzucił, ale jak widać od zamysłu do czynu u mnie długa droga ;-) Także nie czekaj tylko wysyłaj ;-)
UsuńA brat na bank już ci ten ser wybaczył, inaczej by cię pewnie na piątkowe seanse nie zapraszał ;-)
A jak już jesteśmy przy temacie żółtego sera - dajesz go już Emilce? bo wiesz, pisałaś, że ząbki i na dole już są, znaczy jest czym "pracować", to może czasem kawałek plasterka sera żółtego? no tylko musiałby być w miarę niezły, nie z tych najtańszych. Może to zamiast chusteczek by wcinała? Wojtek
UsuńAh, te maluchy :)) ale coś jednak jest chyba w tych chusteczkach, bo moja (była) Podopieczna też je uwielbiała :)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnula.
Właśnie pomału przekonuję się, że to jakiś zbiorowy bzik wśród maluchów ;-)
Usuńjak bylam mala to jadlam mydlo, moze ma akurat taki smaczek :D
OdpowiedzUsuńa co do slodyczy to ja tez jestem takim lasuchem, ale pretensje pozniej mam tylko do siebie.
Mydło? Ha ha ha to niezły z ciebie egzemplarz ;-) chociaż jakby się tak zastanowić, to Emilka też lubi zlizywać z dłoni wodę podczas kąpieli ;-)
UsuńDobre:) Mój Wojtek też lubi te chusteczki, nawet mniam woła i szoruje zęby. Każdy musi mieć jakiegoś fioła:)
OdpowiedzUsuńJuż się czuję uspokojona z tymi chusteczkami ;-) Widocznie naprawdę mają w sobie coś fascynującego dla małych kubków smakowych ;-)
UsuńJak bym widziała swoją córcię, to minie z czasem:D
OdpowiedzUsuńTeraz wyrzuca po kolei chusteczkę za chusteczką na lewo i prawo :P dość zamaszystym ruchem.
Mam nadzieję, że minie, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić moją nastoletnią córkę chodzącą po mieście z chusteczką w zębach ;-)
UsuńHmm... mam pomysł na biznes. =D. Smakowe chusteczki nawilżane. =p.
OdpowiedzUsuńG E N I A L N E! Serio nie wiem dlaczego jeszcze nikt tego nie wymyślił?! ;-)
UsuńMoja rodzinka ma podobnie (tzn. caly zestaw "bzikow"). Mala tez lubi chusteczki nawilzane, ktore niestety rwie i zjada, wiec trzymam ja od nich jak najdalej. Niestety zawsze probuje mi je zabierac przy przewijaniu albo wycieraniu buzki. :) Oprocz tego wszystkie stoliki, polki, kanapy i fotele w zasiegu malych raczek musza byc puste. Jezeli cos na nich lezy, natychmiast zostaje sciagniete na ziemie. Do tego stopnia, ze mloda robi dzika awanture jezeli nie moze czegos dosiegnac. Przysuniete blizej natychmiast laduje na podlodze. :)
OdpowiedzUsuńPies... Hmm... Nasz pies powinien byc krowa. Namietnie zre trawe i nie tylko, zeby sobie czyscic zaladek, jak to psy czesto robia. Nawet w parku, podczas wariackich skokow przez chaszcze, ona probuje podgryzac kepki smakowitej trawki. :)
Maz namietnie kupuje gadzety do samochodu. Jakies rusztowania i inne pierdoly. Smieje sie, ze niedlugo ze zwyklego SUV bedziemy miec czolg pancerny. ;)
A ja? Kocham ksiazki, kiedy czytam wylaczam sie zupelnie i nie rejestruje co sie wokol mnie dzieje. Niestety od powrotu do pracy moj "bzik" poszedl w odstawke, bo czytac mam czas tylko w nocy, a wtedy to juz padam "na pysk". :(
Agata
Słuchaj, dobry czołg nie jest zły. Jedni budują sobie w ogródku schrony, a twój mąż produkuje czołg, wszak rolą mężczyzny jest bronić swojej rodziny ;-)
UsuńKsiążki? Od jakichś 2 miesięcy wożę jedną w wózku z zamiarem intensywnego czytania na spacerach. Nawet w połowie jeszcze nie jestem, ale mam nadzieję że do zimy uda mi się ją skończyć ;-)
Śpieszę zaspokoić Twoją ciekawość :). 'Moje' ładne męskie imię to Szymon, Szymek.
OdpowiedzUsuńA ten Twój były to jakie nosił imię ;P?
I jeszcze zuchwalstwo z mojej strony. Wytropiłam, że można pooglądać Waszą galerię! Jeśli nie wzbudzam podejrzeń to upraszam się namolnie o zaproszenie do jej obejrzenia na maila niebieska108@gmail.com
Chętnie pozachwycam się zbzikowaną na punkcie chusteczek Emilką :). Obiecuję nie szczędzić ochów i achów ;D. Pozdrawiam!
:) Znałam kiedyś takiego bzika od chusteczek. :) Nazywała się Natalka, i chusteczki musiały być świeże i pachnące, bo te co już przeschły i wywietrzały były be :)
OdpowiedzUsuńA Tymo ma bzika na punkcie chusty. Robi pajacyka, jak ją zakładam, a jak już go włożę, to namiętnie zjada brzegi :)
Rozumiem, że mama śladami córki ów chusteczki spróbowała (?)! =)
OdpowiedzUsuń