czwartek, 11 sierpnia 2011

Początki

Dziś po raz pierwszy zostałyśmy same i mam lekkiego stresa. Na szczęście córeńka póki co jest aniołem i głównie je, śpi i robi pieluchowe niespodzianki. Nie wiem czy to normalne praktyki, ale moja położna kazała karmić ją co 2 godziny, więc mam naprawdę niewiele czasu na inne rzeczy. W zasadzie dzień mija mi głównie na siedzeniu z cycem na wierzchu i przyssanymi do niego usteczkami. Na dodatek zaczęłam przejawiać pierwsze objawy nadopiekuńczości i nieustannie zamartwiam się a to tym żeby nie mieć kryzysu laktacyjnego, a to tym żeby mała nie miała kolek albo żeby nie dostała pleśniawek, albo żeby nie zrobiły się jej odparzenia. Pomysłów mam naprawdę sporo. Normalnie paranoja postępująca. Chyba idę zacząć ćwiczyć jogę, czy tam inne medytacyjne hokus-pokus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz