czwartek, 13 października 2011

Facet to świnia ;-)

Powolutku córeńka odkrywa, że gardło może służyć do czegoś więcej niż tylko wrzasku, dzięki czemu coraz częściej możemy usłyszeć nieśmiałe aaa, czy uuu. Wiem, że do gaworzenia jeszcze daleka droga, ale i tak niesamowicie rozczulają mnie te jej nieudolne jeszcze próby oswojenia strun głosowych. Gadam do niej nieustannie, śpiewam, nawet deklamuję wiersze, a ostatnio wyczytałam, że zaleca się również naśladowanie odgłosów zwierząt. Tak więc chodzę po domu i miauczę, szczekam, muczę, gdakam, ćwierkam, beczę, kwaczę i dziękuję niebiosom, że nikt poza córeńką tego nie słyszy. Wczoraj włączyłam do zabawy Księciunia (zawsze to raźniej robić z siebie idiotów we dwoje ;-) i poszłam zmywać. Po chwili dobiega mnie coś brzmiące mniej więcej jak: chrrrrrrrr chrrrrrrr. Wychylam głowę i pytam co to za zwierzę?
On: jak to co to za zwierzę? Świnka!
Chyba cierpiąca na astmę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz