sobota, 22 października 2011

Strach

Podobno każdy czegoś się boi. Był czas kiedy bałam się samotności. Był i taki kiedy bałam się ufać. W miarę upływu lat zaczęłam bać się starości, niedołężności, bycia niepotrzebną. Ale dziś odkryłam zupełnie nowy wymiar strachu. Tak przerażającego w swej mocy, że kiedy już  człowiek wpadnie w jego szpony nie będzie potrafił się uwolnić.

7:00 rano. Emilia po wypiciu mleka, jak to ma w zwyczaju, dosypia jeszcze leżąc na brzuszku. Ja w tym czasie robię sobie herbatę i kładę się obok niej z książką albo laptopem. Dziś wybrałam książkę i tak mnie wciągnęła, że za jednym zamachem przeczytałam 120 stron. I nagle dotarło do mnie, że przez cały ten czas Emilia się nie poruszyła. Dotknęłam jej plecków i nie zareagowała. Leżała buzią zwrócona w moją stronę, z rączkami ułożonymi po bokach głowy i nie ruszała się.
Przez ten ułamek sekundy, który potrzebowałam żeby rzucić się w jej kierunku i wziąć ją na ręce poczułam z całą mocą jak przerażający może być strach. I nawet kiedy już trzymałam ją w objęciach, a ona brutalnie wyrwana ze snu wrzeszczała w niebogłosy, nie potrafiłam przestać się trząść i płakać. Musiałam wylać z siebie cały ten strach i dopiero wtedy do mojego mózgu dotarło, że wszystko jest w porządku.

Patrzę na tę maleńką buźkę, która niczego nieświadoma uśmiecha się do mnie promiennie i myślę sobie, że od teraz już zawsze, najbardziej na świecie będę się bała lęku o nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz