niedziela, 16 października 2011

SOS urodowe

Nie wyobrażacie sobie nawet jakie ja mam czasami głupie pomysły. Wymyśliłam sobie np. że im starsze dziecko tym mniej absorbujące. No koń by się uśmiał. W pierwszym miesiącu życia Emilki miałam czas żeby się wykąpać, ogolić nogi, napaćkać na twarz maseczki, zastanowić się przed szafą w co się ubrać, zjeść śniadanie, pogadać przez telefon z przyjaciółką, poczytać zaprzyjaźniony blogi i nawet komentarze naskrobać. A mimo to ciągle narzekałam na brak czasu. No to dopiero teraz wiem co to znaczy nie mieć czasu! Absolutnie na nic.
Emilka w ciągu dnia ucina sobie zaledwie dwie krótkie drzemki, więc przez większą część doby stara matka prezentuje sobą obraz nędzy i rozpaczy. Dopiero po powrocie Księciunia z pracy ogarniam się nieco i doprowadzam do stanu, w którym napotkane przypadkiem  dzieci nie uciekałyby z krzykiem na mój widok. I naprawdę nie wiem jak to zrobię, ale jeszcze w tym miesiącu muszę wybrać się do fryzjera, bo na głowie mam już taką kopkę siana, że powiażnie zaczynam zastanawiać się nad ogoleniem się na łyso. Jest tylko jeden problem, w moim przypadku podcięcie i machnięcie odrostów zajmuje bite 3 godziny, a nie ma najmniejszych szans żeby córeńka wytrzymała tyle bez jedzenia. Pić z butelki natomiast nie zamierza, każda próba kończy się nerwami, pluciem i wrzaskiem. Jak dotąd maminy cycek jest jedyną dopuszczalną formą serwowania mleka. Więc jeżeli ktoś zobaczy ganiającą po mieście babę z farbą na łbie, to na pewno będę to ja ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz