poniedziałek, 13 lutego 2012

Wychowuję - nie tresuję!

Wypadłam ostatnio z rytmu. Jakoś nie mogę się wpasować z blogowaniem w szereg czynności dnia codziennego, a przecież do tej pory przychodziło mi to bez trudu. Chyba potrzebuję podładować akumulatory, bo od tego nieustannego siedzenia w domu całkowicie sflaczałam. Dlatego też w tym miejscu apel do pani zimy: zabieraj stąd te mrozy i idź męczyć miśki polarne!

Byłyśmy w czwartek na szczepieniu i muszę napisać jaka dumna byłam z Emilki. Dosłownie chwilę zapłakała i już była zajęta próbami ściągnięcia pani pielęgniarce dokumentów z biurka. Ostatecznie zadowoliła się naklejką "dzielny pacjent", którą naturalnie od razu próbowała wpakować sobie do buzi. A ja oczywiście cały ranek miałam traumę, że będzie histerycznie płakała jak to było do tej pory, a mi będzie pękało serce. Nie należę do kobiet, które uważają, że dziecko musi się od czasu do czasu wypłakać. Zawsze reaguję, kiedy Emilka płacze, nawet jeśli ta reakcja polega tylko na potrzymaniu ją za rączkę, czy pogłaskaniu po główce i gadaniu głupot, z których niewiele jeszcze rozumie. Po prostu chcę żeby wiedziała, że zawsze jestem obok.

Wczoraj Mom napisała świetną notkę o kolejnych absurdach  holenderskiego systemu w kwestii wychowania dziecka. A ponieważ wiem, że nie wszyscy będziecie mieli okazję  przeczytać, mam nadzieję że autorka nie będzie miała mi za złe zacytowania fragmentu: "Nie bawimy się z dzieckiem dłużej niż tylko moment, a gdy choćby raz ziewnie nie bawimy się wcale. Do łóżeczka od razu myk - bo dziecko nie potrzebuje rozrywki tylko snu, snu i jeszcze raz snu. A jeżeli płacze pozostawimy samo sobie w łóżeczku w celu samodzielnej nauki samodzielnego zasypiania. Bo tak trzeba i mądre książki tak piszą - holenderskie rzecz jasna (...) Bo dziecko nie posiada poczucia głodu, poczucia snu i poczucia potrzeby bliskości, czy zabawy. Dziecko jest pozbawione wszelakich uczuć i nie posiada własnego jakże wyjątkowego i wspaniałego charakteru. Dziecko nie posiada odpowiedniego sobie temperamentu. Dziecko jest warzywem, które podlewamy i wystawiamy na słońce wtedy kiedy my mamy na to ochotę. Ot cała filozofia." Niestety bardzo często odnoszę wrażenie, że ludzie którzy o wychowaniu dziecka powinni wiedzieć trochę więcej niż kompletnie niedoświadczona młoda matka prezentują właśnie takie stanowisko. Nie przeczę, że sama bardzo chętnie wysłuchałabym kilku mądrych porad, zamiast robić coś na oślep i katować się później wątpliwościami. Niestety autorytetów brak. I nawet mądre poradniki nie raz powodują konsternację, bo rewelacje w nich zawarte każą mi przypuszczać, że człowiek który je pisał nie tylko nigdy  w życiu nie miał na co dzień do czynienia z niemowlakiem, ale chyba nawet w ogóle żadnego na oczy nie widział.

W ciągu tych 6 miesięcy zdążyłam popełnić chyba wszystkie możliwe błędy wychowawcze i aż się dziwię, że opieka społeczna nie wali mi jeszcze do drzwi.
Tak, przez pierwsze 3 miesiące usypiałam córeńkę nosząc ją na rękach. Każdego wieczoru przemierzałam z nią mieszkanie wzdłuż i w szerz, kołysząc, huśtając i nucąc kołysanki. Czy teraz mamy przez to wieczorami jakiekolwiek problemy z zasypianiem? ŻADNYCH. Emilia wypija mleczko, bawi się chwilę grzechotkami, po czym obraca się na boczek i zasypia. SAMA.
Tak, nasze dziecko w dalszym ciągu śpi z nami w łóżku. Dzięki czemu przesypia ciągiem 11 godzin i nawet karmić muszę ją przez sen, bo inaczej przespałaby całą noc bez chociażby jednej pobudki. Mam w domu sześciomiesięczne niemowlę i nie mam pojęcia co to jest niewyspanie. Żeby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku potrzebuję zaledwie ułamka sekundy - dokładnie tyle ile potrzeba żeby otworzyć oko.
Tak, noszę ją na rękach, nawet wtedy kiedy wcale się tego nie domaga. Ot, zwyczajnie lubię to robić. Czy przez to jest rozpieszczona i nieznośna? A w życiu! Jest najgrzeczniejszym dzieckiem pod słońcem. I bez problemów potrafi zająć się sobą, kiedy mam coś do roboty i nie mogę jej zabawiać.
Tak, nie zmuszałam jej do leżenia na brzuszku, co najwyżej testowałam alternatywne metody stosowania tej pozycji, które nie budziłyby u córeńki protestu. Czy mamy z tego powodu jakieś problemy? Nie. Dziś Emilia spędza na brzuszku większość czasu, podpiera się na nadgarstkach, sięga po zabawki, kręci wokół własnej osi, a od czasu do czasu udaje jej się już pełzać do tyłu.

Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, pogrążając się zupełnie, ale zapewne ku przerażeniu niektórych z was wcale nie czuję się  przez to złą matką. Mam pięknie rozwijające się, SZCZĘŚLIWE dziecko i zupełnie nie obchodzi mnie, co na to mądre poradniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz