wtorek, 10 kwietnia 2012

Poświątecznie

Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia świąteczne, które trafiły do mojej skrzynki i jednocześnie przepraszam, że sama nie popisałam się literacko, ale ostatnio  córeńka odkryła w sobie zdolności informatyczne i laptop stanowi dla niej mroczny obiekt pożądania. Niestety matka nie jest aż tak uzdolniona technicznie i nie potrafi sobie później powyłączać różnych "fajnych" opcji włączonych przez małe łapki, więc laptop głównie leży i porasta kurzem z dala od zasięgu małego mechanika.

Na dodatek w sobotę wybrałyśmy się do dziadków, zobaczyć czy nie trzeba pomóc im w przygotowaniach do świąt, bo jak co roku bezczelnie zwalaliśmy się im na głowy i jak mnie zagonili do krojenia, siekania, mieszania, ucierania to nie wiedziałam jak się nazywam. Moja mama ewidentnie powinna pracować jako kucharz w koszarach, czy szkolnej stołówce, bo gotowanie dla niewielkiej ilości osób zwyczajnie jej nie wychodzi.
Później dla urozmaicenia sobie żywota zawiozłam tatę do sklepu, rzekomo tylko po napoje. Ale dziwnym trafem do domu wróciliśmy  2 godziny później  obładowani jak wielbłądy. Na koniec polatałam jeszcze z mopem i ścierką i  naprawdę musiałam w święta odpoczywać, bo nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się taka styrana. Chyba sobie ułożę jakiś pean pochwalny dla naszego małego mieszkanka, zwanego schowkiem na miotły, bo sprzątnięcie całości i to na wysoki połysk zajmuje mi góra 2 godziny i jeszcze zdążę w międzyczasie wypić herbatę i pogadać przez telefon ;-)

A z radosnych nowin - Zajączek podarował nam w prezencie GÓRNE JEDYNECZKI! I był to prezent, z którego niewątpliwie najbardziej się ucieszyliśmy :-) W niedzielę przebiła się lewa, a wczoraj prawa i tym sposobem nasze dziecię liczy sobie 5 sztuk uzębienia.
Od kilku dni ostro kombinuje też nad przemieszczaniem się na czworakach w przód (no bo ileż można raczkować w tył ;-) ale póki co zsynchronizowanie rąk i nóg stanowi dla niej zagadkę i wszystkie próby kończą się przybraniem pozycji mocno rozkraczonej żaby, z wypiętym tyłkiem, ostro kiwającej się w przód i w tył na dodatek. A przypominam, że śmiać się z dziecka nie należy, co w takich momentach jest naprawdę trudne ;-)
Poza tym nauczyła się otwierać szuflady, co cieszy mnie zdecydowanie mniej, bo akurat jej dwie ulubione znajdują się w takim miejscu, że nie można ich zabezpieczyć przed otwieraniem. No cóż mam ostatnio dużo ruchu, bo jak wiadomo dziecko w dążeniu do celu jest bardzo wytrwałe i choćby matka sto razy przeniosła w inny kąt pokoju szuflada i tak będzie przyciągała z tajemną siłą.
Do kompletu z otwieraniem szuflad nauczyła się także samodzielnie schodzić z leżaczka. Obraca się na brzuch i zsuwa na podłogę. A spróbujcie przypiąć ją pasami, wizyta opieki społecznej murowana, bo taki ryk (to samo praktykuje też na kanapie, ale w przeciwieństwie do leżaczka kanapa jest wyższa i już kilka razy zaliczyłam stan przedzawałowy łapiąc ją  w locie) Zdecydowanie nie mogę ostatnio narzekać na nudę, do czego chyba należy zacząć się przyzwyczajać ;-)

Dopisek 11.04.2012
Druga górna dwójeczka czuła się samotna i w dniu dzisiejszym zaszczyciła nas swoją obecnością, także na chwilę obecną stan Emilkowego uzębienia wynosi 6 sztuk! I może na razie Prrrrrrrrrr, szalone! ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz