czwartek, 19 kwietnia 2012

Raz, dwa, trzy, próba mikrofonu

Miałam wczoraj ciężką noc. Księciunio pojechał wieczorem służbowo do Opola, ponieważ uruchomienie projektu, który nadzorował możliwe było tylko w czasie nocnej przerwy w produkcji zakładu, co oczywiście wiązało się z jego bardzo późnym powrotem do domu. A ja od razu w takich sytuacjach dostaję schizów pt. ciemno, zimno, wilki wyją i mam wizje rodem z Nostradamusa - będzie wracał w środku nocy, sam, zmęczony, śpiący, przecież to wymarzony wstęp do jakiegoś dramatu. Najchętniej to bym wisiała mu przez cały ten czas na telefonie, choćby tylko miał mi do niego sapać. Mówię wam, paranoja postępująca. Mam chyba jakiś uraz w mózgu, bo jak słowo daję normalne to nie jest. I oczywiście jak się nakręciłam wizjami, w których wybranek leży w kawałkach rozwleczony po całej A4, to najpierw nie mogłam zasnąć, a potem śniły mi się takie chore kawałki, że poważnie zastanawiam się nad odwiedzeniem jakiegoś psychiatry.

A u Emilki postępy w czworakowaniu osiągają prędkość światła i pomału przestaję nadążać. Praktycznie poza karmieniem i przewijaniem moja opieka nad córeńką ogranicza się do biegania i wyciągania jej z różnych ciekawych zakamarków. Wszystkie zabawki, książeczki, wspólne śpiewanie przestały mieć znaczenie, jedyną rzeczą interesującą aktualnie Emilkę jest zwiedzanie apartamentów i:
a) otwieranie szuflad
b) majstrowanie przy wieży
c) grzebanie w donicy
d) wyciąganie paprochów spod mebli, łóżka, lodówki (myślałam że mam w domu czysto, o słodka naiwności)
e) zasuwanie do przedpokoju celem zapoznania się bliżej z obuwiem domowników
f) gonienie kota!
Kot nota bene jest w ciężkim szoku i niemal patrzy na mnie z wyrzutem - dlaczego to małe za nim łazi, przecież zawsze leżało nieruchomo! Póki co ma przewagę, bo Emilka nie potrafi wskoczyć za nim na kanapę, czy parapet, ale to naturalnie tylko kwestia czasu...

I na koniec kolejny przełom łóżkowy, co powoli staje się naszą tradycją. Dziś rano, podczas naszego wspólnego kokoszenia się w łóżku, córeńka wykorzystując do złapania się i podparcia starą matkę sama najpierw uklękła, a później WSTAŁA! Pochwiała się chwilkę na tych małych nóżkach, zrobiła bardzo zdziwioną minę, po czym pacnęła na tyłek i dalszych eksperymentów na tym polu zaniechała, niemniej kolejny sukces odnotowany :-)

36 komentarzy:

  1. o proszę! Ależ z tej Emilki błyskawica! Ona za niedługo zacznie skakać, fikać i robić jeszcze inne rzeczy o których ani Tobie ani nam się nie śni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja już się pomału zaczynam godzić z myślą, że mi ten wytrzeszcz oczu i opad szczęki zostanie już na stałe, bo co się pozbieram do kupy, to mnie córeńka zadziwia czymś nowym ;-)

      Usuń
  2. Dzięki za nowy adres :)
    Nasza wyobraźnia ma czasem zapędy żeby nas wpędzić do grobu - nie dawaj się :).
    A co do Emilki: kot niech się przyzwyczaja, ze lekko nie będzie z takim ciekawym świata człowieczkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to tylko wyobraźnia, to jakoś bym to przeżyła, ale ja mam takie histerie na tym punkcie, że muszę rękami i nogami trzymać się żeby nie polecieć (pieszo, na bosaka) go ratować, po tym jak dajmy na to nie odbierze telefonu ;-)

      A propos kota, na razie jesteśmy na etapie uczenia Emilki prawidłowego głaskania. I jestem w ciężkim szoku jak wiele rozumie taka mała istota ;-)

      Usuń
  3. Jeeeej, moge skomentowac!
    Po pierwsze dziekuje za adres i witam na nowych smieciach, calkiem tu uroczo!
    Po drugie, z moja cora bylo to samiutko co z Emilka, jak nauczyla sie raczkowac, to poszlo juz z gorki, a ja przestalam nadazac! Obecnie jestem na etapie chowania co cenniejszych ozdob do piwnicy, bo cwaniara nauczyla sie stawac na paluszkach, wiec male lepkie lapki siegaja coraz dalej i dalej na polki i stoliki...
    Co do zwierzat, to my wstawilismy bramke i zablokowalismy nasza suczke w jadalni. Po czesci poniewaz byla w sporym szoku, ze dziecko goni ja i ciagnie za ogon, a po czesci poniewaz nasza corka, podobnie jak Emilka stala sie mistrzynia w znajdowaniu na podlodze jadalnych (lub nie) paprochow. Do tych jadalnych zaliczyla niestety rowniez psie klaki wiec sunia zostala eksmitowana! :)
    A czarne nocne wizje doskonale rozumiem, bo moj maz pracuje na noc na stale. Dopoki nie wroci bezpiecznie do domu budze sie co chwila i sprawdzam godzine. I oczywiscie zrywam sie z lozka na kazdy podejrzany szmer, gotowa lapac dziecko pod pache i zwiewac oknem! ;)
    Pozdrawiam!
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mi nie mów - odkurzacz już mi się zaczyna śnić po nocach. Latam z nim po tej chałupie jak nawiedzona, a za 5 minut i tak wszystko jest w kocich kłakach. Jedyne co mnie ratuje to fakt, że Emilka nie wykazuje zainteresowania nimi, bo jak nic musiałabym futrzaka ogolić na łyso ;-)

      O matulu, gdyby mi Księciunio fundował regularnie samotne nocki już bym pewnie całkowicie osiwiała. Aczkolwiek ponieważ mieszkamy w bloku, to w razie czego chyba któryś z sąsiadów przyszedłby sprawdzić czemu się tak wydzieram ;-)

      Usuń
  4. no nie!normalnie idzie jak burza!! My jesteśmy na etapie podnoszenia pupy więc lada chwila pewnie zacznie raczkować mój syn:) a Twoja wyobraźnia naprawdę jest rozbujana nie ma co ważne, że Księciunio wrócił cały i zdrowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szykuj się matko, bo pupa w górze to ostatnie stadium przed podbojem świata. Pokiwa się jeszcze chwilę, a potem jak ruszy, to będziesz miała ruchu więcej niż studenci AWF-u ;-)

      Na szczęście zawsze wraca cały i zdrowy, co jednak nie przeszkadza mi kolejnym razem znowu odstawiać histerii ;-)

      Usuń
  5. melduję się w nowym miejscu :-)
    nie daj się wyobraźni, to tylko wyobraźnia!
    a jeśli chodzi o popisy Emilki to przeżyłam to wszystko oprócz ganiania kota, bo takiegoż nie posiadamy, największą namiętnością raczkująca Zu pałała do wielkiej juki, z której regularnie wysypywała garści ziemi na wykładzinę
    ale wiesz, jak teraz sobie pomyślę, ile walk słownych musze stoczyć z tym upartym czortem, to chyba wolałabym wyciagac ten odkurzacz kilkanaście razy dziennie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olka, nie wiem czy wiesz ale wyciąganie odkurzacza znacznie częściej niż robi to statystyczna Kowalska już niedługo cię czeka ;-)
      No chyba, że jesteś z tych matek, które na dialog:
      - co jesz?
      - mięsko
      - skąd masz?
      - przypełzło
      reagujesz wzruszeniem ramion ;-)

      Usuń
  6. Idziecie jak burza, a raczej Emilka, bo Ty ganiasz za nią i w sumie nie wiem, czy to bardziej burza, czy huragan. =). A właśnie, znalazłaś już jedzenie w sprzętach domowych !? Coś w stylu krakersy w dvd [no coś takiego, czemu z nich bajka nie leci ?]. =p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jak ktoś cierpiący na owsiki, co usiądę to się zrywam i pędzę to tu to tam;-)
      Póki co dziecię nie protestuje, że jemy jak cywilizowani ludzie - siedząc i nie latamy z jedzeniem po całym domu. Nawet chrupki wsuwa siedząc grzecznie na tyłku, tyle że później i tak wszystko w zasięgu małych łapek jest do prania i mycia ;-)

      Usuń
    2. Odkąd Krystian zagustował w papkach to o dziwo nie wymaga on gruntownego mycia po spożyciu każdej z nich. Dziecko pałaszuje sobie w spokoju czyste i tylko matka musi iść pod prysznic, bo owe nie nauczyło się jeszcze, że z pełną buzią się nie mówi i kiedy próbuje coś powiedzieć [a mówi często] cała zawartość pyszczka z rozpryskiem ląduje na matce w przedziwnie cudowny sposób w 99,9% omijając dziecko. =D.

      Usuń
    3. Może powinnaś się ubierać w pelerynę przeciwdeszczową na czas karmienia potomka? ;-)
      U nas na szczęście na ogół kończy się bez większych atrakcji choć kilka raz Emilce zdarzyło się kichnąć z pełną buzią (efekty bardzo spektakularne) a raz kopnąć miseczkę jedzeniem, która przeleciała przez pół pokoju i wylądowała na telewizorze ;-)

      Usuń
  7. noo wkoncu jest jak komentowac, ale widzę,ze od jakiegos czasu juz tu piszesz :)

    Teraz jak mała już wstala to będzie ostra jazda bez trzymanki :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekopiowałam wszystkie notki, z Onetu żeby mi nie zginęły w ferworze walki, Zresztą po Onecie można się różnych rzeczy spodziewać.

      Właśnie po tym jednym zrywie pionizacyjnym jakoś nie garnie się do powtórek, nad czym zupełnie nie ubolewam ;-)

      Usuń
  8. Cieszę się, że tak szybko się odnalazłaś =)

    Ooooooooo i do tego okresu to mi nie spieszno =))) Aczkolwiek wiadomym jest, że w każdym można znaleźć coś pozytywnego. A poza tym chyba serce rośnie jak widzi się swoją małą latorośl w tym kolejnym i chyba znowu pełnym wzruszeń momencie.

    Filmiki mile widziane =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ależ to jest absolutnie wspaniałe, kiedy taki maleńki człowieczek np. drepta za tobą do kuchni i wygląda zza rogu ściany, co robisz :-)))

      Usuń
  9. Ładnie tu u Ciebie, dziękuję za nowy adres.
    Emilka zaczyna poznawać świat, biedne kwiatki, biedny kotek:) U mnie już kwiatów na podłodze brak, niestety mój syn wyjadał ziemię, więc sie pozbyliśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w zasadzie kwiatów niewiele, bo z moją sklerozą mało co ma szansę przetrwać ;-) Mam tylko jednego grubosz na podłodze, ale muszę go przerobić na sadzonki, bo wyrosło z niego jakieś takie monstrum do niczego niepodobne. I tak się za to zabieram od dłuższego czasu i zabrać nie mogę, ale muszę się zmobilizować, bo Emilka już go sukcesywnie oskubuje z liści ;-)

      Usuń
  10. dzieki za nowy adres! nasz kot poki co zastanawia sie o co chodzi bo szykujemy pokoj dla Malej,wiec duzo sie pozmienialo i ciagle cos nowego instalujemy.Ale chyba biedak nie wie co go czeka! A jak Twoja kotka zareagowala na Emilke na poczatku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nasza kocica to chyba najmniej towarzyskie stworzenie na świecie. Nie znosi obcych i niechby ją tylko ktoś spróbował tknąć, to od razu ma darmową akupunkturę, dlatego trochę się obawiałam jak zareaguje na Emilkę. I po prostu byłam w szoku, że kocica tak spokojnie podeszła do tematu. Po przyjeździe ze szpitala wyskoczyła na oparcie kanapy i przez chwilę zaglądała z niej do łóżeczka i to było całe zainteresowanie z jej strony. Myślę, że ważne jest aby zwierzę nie czuło się odrzucone po tym jak w domu pojawi się mały człowiek. Wprawdzie na początku tak strasznie brakuje czasu, że nawet siku robi się w biegu, ale myślę że warto jednak wygospodarować chwilę na zabawę z kotem, bo z pewnością przyniesie to wiele korzyści w przyszłości i przede wszystkim kot nie będzie traktował dziecka jak rywala. Często karmiąc córeńkę wołałam kocicę żeby przyszła i położyła się obok nas, a dziś kocica sama bardzo często przychodzi i kładzie się obok Emilki i nawet nie protestuje kiedy małe łapki wyrwą jej kłęb sierści ;-)

      Usuń
  11. Tylko nie starą, tylko nie starą ... zabrania się postarzania się, słownego też.
    A u mojego kolegi kiedyś na synka wystarczyło, aby dół wieży znalazł się na wysokości metra (oczywiście, gdy był już 2 razy starszy od Emilki). Na młodszą o 3 lata córunię gdy osiągnęła 1,5 roczku, nie starczyło, ale że półki regału były przestawialne, sprzęt wywędrował ponad pół metra wyżej. A poniżej jedna półka została wymontowana. Wszystkie 3 pudełka nie stały na jednej półce, tylko 2+1, z wzmacniaczem najwyżej, bo gdyby mała dała radę tam się jakoś wspiąć, a mała łapeczka główne pokrętło dała do oporu, mogłoby i kolumny rozwalić, a i pewnie przerażone dziecko spadłoby z "drabiny" czyli krawędzi półek. Pokój bardzo duży, stare budownictwo, ale choć mój kolega tęsknił za kolumnami stojącymi na podłodze, miał raczej takie podsufitowe :-)
    Kota na szczęście nie było. Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja właśnie już pierwszej młodości nie jestem ;-)

      Nasza wieża na szczęście też już lata świetności ma za sobą, więc nawet jeśli przydarzy się jej jakieś nieszczęście płakać nie będziemy. Ja i tak radia słucham w telewizorze albo w laptopie, ale fakt kolumny trzeba będzie zlikwidować, bo stoją jakieś pół metra nad podłogę, i chociaż teoretycznie nie są ciężkie, to jednak wolałabym żeby nie spadły któregoś pięknego dnia na Emilkę

      Usuń
  12. Kobieto jak ja Cie rozumiem! Nie jesteś jedyna w traumach wyjazdowych drugiej połówki. Myślałam, że tylko ja mam jakieś zwidy. U. teraz wiecznie w trasie po Niemczech a ja siedzę i sie zastanawiam... dojechał... nie dojechał... jedzie? a może nie? przecież to 900 km! a on jeszcze całkiem nie wydobrzał po operacji itd. etc. do tego paranoja towarzysząca wieczorem pt "ktoś mi na pewno chodzi po ogrodzie a ja sama w domu" (mieszkanie na parterze) ehh kobiety... ;)

    Emilia niczym się obejrzysz a bedzie biegac na dwóch nóżkach :). Pamiętam jak synek mojego szefa nauczył się chodzić, miał takie sandałki na rzepy które mu się przyczepiały do wykładziny w biurze. Biedne dziecko musiało usiąść i obiema rączkami odczepiać noge od podłogi. Widok przekomiczny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to miło nie być osamotnionym w swym szaleństwie ;-) Włamywaczy, złodziei i gwałcicieli też oczywiście przerabiam przy okazji i w ogóle nie przeszkadza mi, że mieszkamy na 3 piętrze. W końcu kto takiemu oprychowi zabroni w ramach hobby uprawiać wspinaczkę? ;-)Na szczęście mam obronnego kota, który zazwyczaj każdego obcego wita próbami rozszarpania na kawałki, więc jakby co plan jest taki: rzucam kotem w zbira i pędzę do kuchni po patelnię tasak, deskę, cokolwiek ciężkiego i walę gagatka po łbie dopóki wierzga nogami ;-)

      Usuń
    2. Słuszny plan! ale ja nie mam kota... ale mam w domu podręczne poroże renifera! lekkie, ostro zakończone a przy tym złamać za cholere się nie da. I jakie poręczne! na upartego mogłabym nosić je w torebce. I tak sobie myślę, że protokół policyjny z napaści byłby bardzo oryginalny :D Wrocław, centrum miasta, napastnik oberwał od niedoszłej ofiary porożem renifera. Luz.

      Usuń
    3. O matulu! Leżę i kwiczę ;-) Już widzę te nagłówki "Dziś wieczorem we Wrocławiu, skrzyżowaniu Legnickiej z Piłsudskiego doszło do niecodziennego zdarzenia. Nieznany osobnik po dokonaniu napaści na przechodzącą tamtędy kobietę został zaatakowany przez renifera. Na miejscu zaleziono poroże, trwają poszukiwania zwierzęcia. Uprasza się mieszkańców o zachowanie szczególnej ostrożności, renifer może być niebezpieczny ;-)

      Usuń
  13. U nas podobnie, z tą różnicą,że mamy psa, a nie kota.Od kilku dni Mały zaczął pełzać,więc wszystkie kąty jego;)A najfajniejsze są wszelkie sznureczki,woreczki i nogi o taboretu!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tak! Zapomniałam o krzesłach i taboretach. Emilka jak dorwie takowe potrafi przez pół pokoju z nim przejechać. Ostatnio tata siedział na krześle przy biurku, a Emilka zakradła się od tyłu i próbowała go przestawić. Strasznie zdziwiona była dlaczego się jej nie udaje ;-)

      Usuń
  14. jezdem jezdem...dzikim pędem, ale jezdem i będę rzecz jasna!!
    Gratulacje dla Emilki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja myślę, że nas nie opuścisz, bo my stałe w uczuciach jesteśmy i już się zżyłyśmy ;-)

      Usuń
  15. Ja pamiętam, gdy moja Podopieczna była w tym wieku, zachowywała się jak odkurzacz. Co znalazła na podłodze, od razu było "am" plus klepanie się po brzuszku, że takie dobre :P
    Zwierzaków nie ma, więc psa od sąsiadki (malutkiego) uczyłyśmy się głaskać - jednak dłuugo Mała miała etap, że co złapała to wyrwała zwierzakowi :/ Ale psiunia jakoś nie ubolewał nad goleniem :P
    No i na topie było wyciąganie ziemii z doniczek i rozwalanie na podłogę, a potem jeszcze ciągnięcie za liście juki. Przeszło w wieku ok.15mcy :P A dziś, 2letnia Panienka co znajdzie na podłodze (też jak odkurzacz) od razu...wywala do śmieci. Chyba, że to coś może się przydać to chowa sobie po kieszeniach, lub przynosi mnie :P
    Pozdrawiam i dziękuję za namiary na nowe miejsce.Ładnie tu! (Anula)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz grubosz już też uboższy w listki, trzeba będzie w końcu zrobić z nim porządek, bo obawiam się, że Emilka szybko mnie w tej czynności wyręczy ;-)

      Ciągle nie mam dłuższej chwili żeby siąść u ciebie na dłużej i poznać nieco bliżej, ale podczytuję po kawałeczku, więc jest nadzieja że kiedyś w końcu dojdę do końca ;-)

      Usuń
  16. To ja mam dokładnie takie same schizy jak Pan Tata mi znika. Dodatkowo boję sie zostawać sama w domu, bo ktoś się włamie, zgwałci zabije (w dowolnej kolejności). Gdyby nie to, że nabawiłam się awersji do psów to hodowałabym w przedpokoju rottweilera do ochrony i obrony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, coraz więcej nas w tym szaleństwie ;-) Mnie ratuje tylko fakt, że mieszkamy na 3 piętrze, mam donośny głos i w miarę ogarniętych sąsiadów ;-)

      Usuń