piątek, 18 listopada 2011

O widłach, mydle i powidłach

Nieco chaotycznie mi dziś pod kopułą czaszki, bo całą noc goniłam owce po pastwiskach. Zaprawdę pojęcia nie mam w jakim celu, bo w moich snach odpowiedzi na tak prozaiczne pytania nie mają prawda się pojawić. Niemniej obudziłam się zmachana jak koń po westernie.

Wczoraj byłyśmy na szczepieniu. Emilka dostała drugą dawkę hexy, co przyjęła takim rykiem, że aż dziw, że mury tej przychodni jeszcze stoją. Nie pomogło wzięcie na ręce, przytulanie, głaskanie, całowanie, nawet jakże cudowny w swej wspaniałości cyc nic nie zdziałał. Dopiero w samochodzie stwierdziła, że skoro już całe miasto usłyszało jaka to straszna krzywda ją spotkała może przestać wrzeszczeć i z powrotem stać się aniołem. Na szczęście w domu już nie było żadnych sensacji. Przespała 3 godziny, po czym wstała wesolutka jak szczygiełek z miną: ej, wy tam, zabawiać mnie teraz!

Zastanawiam się nad kupnem nawilżacza. Niestety moje drogi oddechowe nie za dobrze znoszą sezon grzewczy i od października do marca męczę się w zaciszu domowego ogniska okrutnie. Najgorsze są noce. Mimo że wietrzymy przed snem i przykręcamy na noc kaloryfery wszystko mi w środku świszczy, rzęzi jakby się miało zaraz rozlecieć. Dziś Emilka obudziła się z takim samym świszczeniem w nosku, więc ześwirowana matka już prawie w koszuli nocnej poleciała kupować ten nawilżacz żeby jej się dziecko nie męczyło. Powstrzymuje mnie tylko fakt, że kompletnie nie wiem czym się kierować przy kupnie takiego urządzenia. Może ktoś z was ma, używa, może polecić?

A na koniec pytanie za 100 punktów. Czym najchętniej bawi się nasze dziecko? Walającymi się po całym domu grzechotkami, gryzaczkami, matą edukacyjną, karuzelą, pozytywką, armią szeleszcząco - dzwoniących pluszaków? Nie, proszę państwa - pieluchą tetrową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz