sobota, 31 grudnia 2011

Do siego roku!

I tak oto niepostrzeżenie dobrnęliśmy do końca roku. Nigdy nie czułam potrzeby robienia jakichkolwiek podsumowań, ale dziś po prostu nie mogę odmówić sobie krótkiej refleksji. Bardzo krótkiej, bo zawierającej tylko jedno zdanie: to był wspaniały rok!
Najlepszy rok mojego życia. Wpadłam po same uszy w macierzyństwo. Ja, najbardziej niezależna jednostka stąpająca po ziemi górnego Śląska w ciągu ułamka sekundy przeszłam gruntowne pranie mózgu. Z kobiety prowadzącej wręcz egoistycznie wygodne życie stałam się 100% matką Polką, z ciężka obsesją na punkcie własnego dziecka. I nie sądzę żeby ten stan był uleczalny ;-)

A kluseczka mamusi dziś po raz pierwszy dokonała PEŁNEGO obrotu z pleców na brzuszek powodując najpierw głębokie zdumienie zgromadzonych (w osobach matki i ojca) a później wybuch dzikiego entuzjazmu tychże. Wprawdzie później córeńka odkryła, że w drugą stronę już nie bardzo potrafi się przeturlać, co nieco ją zirytowało, ale i tak jesteśmy dumni i bladzi ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz