poniedziałek, 2 stycznia 2012

Piąteczka

Pięć miesięcy za nami, a ja coraz bardziej nerwowo zaczynam rozglądać się za jakimś guzikiem z napisem "slow", bo czas płynący w tempie turbo niespecjalnie mi odpowiada.
Moja wspaniała, pięciomiesięczna córeńka już tak dużo potrafi, tyle rozumie, tak wiele ją interesuje. Codziennie zaskakuje mnie czymś nowym i jak nikt potrafi rozśmieszyć do łez. Ostatnio nieustannie próbuje odkryć sekret podnoszenia się do pozycji siedzącej, co w jej wykonaniu polega na łapaniu się za rajstopki i ciągnięciu ich w głębokim skupieniu. Równie zapamiętale ćwiczy wpychanie do buzi wszystkiego co znajdzie się w zasięgu jej małych łapek i nie ważne czy jest to rękaw własnej bluzki, sznurek przy czapce, opakowanie nawilżanych chusteczek, nos taty, czy wacik którym mama próbuje umyć jej buzię. Absolutnie wszystko nadaje się do polizania, więc połowę dnia spędzam nad zlewem szorując upadające co pięć minut na podłogę grzechotki i gryzaki, drugą połowę natomiast na usuwaniu z zasięgu jej wzroku wszystkiego co mogłoby znaleźć się w buzi, a niekoniecznie powinno.
Patrzę na zdjęcia i zupełnie nie wiem kiedy ona tak urosła. Przecież dopiero co mierzyła 50 cm i była tak maleńkim okruszkiem, że każdy bał się wziąć ją na ręce, a tu nagle centymetr wskazuje 68cm. Chociaż dla mnie to wciąż moja mała kluseczka i chyba najbardziej wycałowane i wyprzytulane dziecko na świecie.

Dziś mija także ostatni dzień mojego macierzyńskiego.  Od jutra powinnam odłożyć całą moją miłość macierzyńską na półkę i na powrót stać się pełnoetatowym, wydajnym pracownikiem zasuwającym ku chwale ojczyzny. Tyle, że póki co jakoś nie jestem w stanie nawet sobie tego wyobrazić. I nawet argument, że przecież zostawiałabym Emilię pod opieką mojej mamy nie jest w stanie przekonać mnie, że chciałabym wcielać w życie jakieś powroty do pracy. Owszem, wygodnie żyje się mając do dyspozycji dwie pensje i nie zastanawiając się ile aktualnie jest na koncie ani co wkłada się do koszyka w sklepie, ale mam tylko jedną szansę bycia świadkiem jak rośnie i rozwija się moje dziecko i myślę, że (w naszej sytuacji materialnej) żadne pieniądze tego świata nie są  warte żeby z tego zrezygnować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz