czwartek, 10 marca 2011

Co u potomka słychać?

Potomek rośnie, fika i ma się dobrze (jak twierdzi pan doktor ;-) Nie mieści się już w całości na zdjęciu USG, więc na dzisiejszej fotce została uwieczniona tylko głowa i korpusik ;-) Nie mam porównania, ale wydaje mi się, że ma niesamowicie długie nóżki (to na bank po mamusi ;-) Jak nimi machał/a, to wyglądał/a niemal jak sarenka ;-)

Uwagi techniczne.
Czekamy na pierwsze ruchy, które to mam koniecznie odnotować w karcie ciąży! Mam nadzieję, że moja skleroza nie jest tak daleko posunięta i będę o tym pamiętała.
W ramach smakołyków dostałam żelazo w tabletkach, bo jednak moja dolna granica hemoglobiny nie zachwyciła pana doktora i trzeba mnie trochę tym żelazem podtuczyć.
Na drogi moczowe dostałam prikaz łykania Uroseptu. Wprawdzie nie odczuwam żadnych dolegliwości, ale ponieważ to specyfik ziołowy, więc na pewno nie zaszkodzi.

USG połówkowe.
Tu małe zaskoczenie, bo myślałam, że to standardowe badanie wykonywane w połowie ciąży, a tu się okazuje że wcale nie. Pan doktor twierdzi, że przy prawidłowo rozwijającej ciąży nie ma potrzeby wykonywania go i w większości przypadków robi się je głównie dla "spokoju" mam. Wskazaniem są:
-  wiek matki powyżej 35 roku życia
-  nieprawidłowości we wcześniejszych usg
-  wady genetyczne występujące w rodzinie
-  martwe ciąże
i chyba coś tam jeszcze, ale nie zapamiętałam. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę, czy czuje taką potrzebę może to badanie wykonać niezależnie od powyższych czynników, jednak wtedy jest ono płatne. Koszt od 200zł wzwyż (zależnie od placówki).
I sama nie wiem, iść czy nie iść? Z jednej strony mój pan doktor jest świetnym specjalistą, pracuje w jednym z najlepszych szpitali położniczych na Śląsku, więc gdyby coś było nie tak, z pewnością by to wyłapał. Ale z drugiej strony może lepiej dmuchać na zimne i sprawdzić dokładnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz