piątek, 18 marca 2011

Normalnie mord w oczach

Dobra, daję sobie spokój z tym zaklinaniem wiosny, bo tylko się wkurzyłam. Już mi rano oczko zaczęło nerwowo skakać, jak zobaczyłam za oknem rzęsisty deszcz, ale pomyślałam sobie: tylko bez nerwów, kobieto! Do siedzenia w pracy ci słońce przecież niepotrzebne.  8 godzin później, szykując się do domu, ze zdziwieniem odkryłam, że przestało lać... zaczął sypać śnieg!  A ja w półbutach! (ta część notki została usunięta ze względu na dużą ilość treści wulgarnych oraz sceny drastyczne) Nadmienię tylko, że oczko znowu zaczęło mi nerwowo skakać. Na szczęście do samochodu niedaleko, więc udało mi się nie odmrozić sobie stóp. Niestety w samochodzie przypomniałam sobie, że wypadałoby zatankować. Na myśl o cenie benzyny do skaczącego oczka dołączyła żyłka na czole i szczękościsk. W celu poprawy humoru udałam się do rodziców. Nawet kurtki nie zdążyłam zdjąć, a tu już kochana rodzicielka pędzi i siłą za drzwi mnie wypycha, krzycząc że absolutnie nie wolno mi tam przebywać. Zdębiałam. Dopiero po dłuższej chwili dotarła do mnie dalsza część wypowiedzi, że tata ma grypę jelitową. Cudnie! Od razu wyobraziłam sobie te miliony krwiożerczych wirusów atakujących mnie, jak tylko przekroczyłam próg tego skażonego terenu! Ranyboskie! Przecież ja nie mogę sobie teraz pozwolić na żadną grypę! A kysz siło nieczysta! Cała nadzieja w tym, że mój organizm do tej pory niewiele sobie robił  z rodzinnych epidemii chorób wszelakich, więc może i tym razem się uda. Oczywiście dopełniając czarę goryczy jadąc do domu udało mi się załapać na godziny szczytu, więc myślałam, że za tą kierownicą jajko zniosę oraz wymorduję połowę kierowców na Śląsku. Z pewnością ta pozostała przy życiu garstka byłaby mi bardzo wdzięczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz