niedziela, 24 lipca 2011

Kilka słów na temat obżarstwa

Ostania rodzinna impreza w składzie 2+1/2 zaliczona. Choć biorąc pod uwagę stopień uginania się stołów od ilości tkwiących na nich wiktuałów łatwo nie było. Zwłaszcza kiedy posiada się rodzinę, która uważa, że kobieta w ciąży je tylko trochę mniej niż pułk wojska. Zasadniczo to ja bardzo chętnie, tyle że ostatnio mam żołądek splaszczony do wymiarów małego naleśnika, dodatkowo przygnieciony córeńką, więc naprawdę niewiele się w nim mieści. A tu nieustannie ktoś podsuwa ci pod nos jakieś frykasy radośnie ćwierkając: spróbuj, chociaż kawałeczek. Obżarłam się po same migdałki. Pewnie dlatego dzisiejsza noc nie należała do zbyt udanych. No ale naprawdę trudno spać, kiedy dolną część korpusika zajmuje dziecko, a górna wypchana jest żarciem i generalnie czujesz się jakbyś zaraz miała pęknąć. I to w stopniu nie pozwalającym na ponowne poskładanie cię do kupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz