Osobisty książę z bajki obrał sobie wczoraj za cel życia wyprowadzenie mnie z równowagi. Upierdliwy bym niczym komar w sierpniową noc, a mi żyłka w oku skakała z siłą trzęsienia ziemi. Rozumiem, że jest przemęczony, przepracowany i wszystko go wkurza, ale na litość boską instynktu samozachowawczego nie ma czy co?! Ma w domu ciężarną kobietę, C I Ę Ż A R N Ą = chodzącą bombę z opóźnionym zapłonem i nic sobie z tego nie robi. Jeszcze mnie wkurza. Wieczorem moja boska cierpliwość udała się na stronę i wydarłam się jak lew, szykując się na wielka awanturę, bo oboje mamy raczej ogniste temperamenty. Popatrzyła na mnie, pomrugał oczkami i zapytał:
- kochasz mnie?
- no chwilowo jakby trochę mniej
- a wyprasujesz mi koszulę na jutro?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz