Leżę wieczorem w łóżku, już prawie odlatuję, Morfeusz smyra mnie po szyi, ach jak mi dobrze. Wtem zwala się na mnie jakiś zawodnik sumo, wkomponowując mnie w materac. Ach, to tylko mój kochany, potknął się podczas przechodzenia na swoją stronę (musi przetoczyć się przeze mnie, bo z drugiej strony łóżko dosunięte do ściany) Och, nic nie szkodzi, jeszcze żyję. Doprawdy te dwa złamane żebra, to drobiazg.
I jeszcze sobie mruczy cichutko pod nosem
- bo całe łóżko zajmujesz, wszędzie jakieś ręce, nogi, gdzie ja się mam biedny położyć?
Łóżko rozmiarów 2x2 metra i ja - 168cm i 50kg żywej wagi całe to łóżko zajmuję. Ot fenomen.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz