poniedziałek, 17 stycznia 2011

Wątpliwe walory estetyczne

Wracając wczoraj od rodziców wstąpiłam do sklepu. Przede mną w kolejce babka w widocznej już ciąży. I nie byłoby się czemu dziwić, gdyby nie stan techniczny owej niewiasty. Po pierwsze rzuciły mi się w oczy ogrodniczki, które od razu wywołują u mnie wysypkę. Nie wiem kto wymyślił to ustrojstwo ani tym bardziej wmówił ciężarnym, że powinny to nosić, ale stanowczo należało by go wychłostać. Przecież kobieta w ciąży w ogrodniczkach wygląda jak wór kartofli i to nie pierwszej świeżości. Ludzie złoci, mamy 2011 rok, półki z ciuchami uginają się pod własnym ciężarem, więc żeby nosić ogrodniczki trzeba być chyba naprawdę zdesperowanym. Na górę ubraną miała rozpiętą rzecz jasna, bo ciepło, pikowaną kufaję, bo nie wiem jak inaczej można by określić to odzienie. Generalnie kojarzyło mi się to mocno z waciakami noszonymi przez rolników do pola. I o ile u nich ten strój jest jak najbardziej na miejscu, o tyle widziany w sklepie, w środku pięćdziesięcio tysiącznego miasta, wydaje się lekko z innej bajki. Jednak najgorsza była szczytowa partia ciała - tłuste włosy, spięte w jakiś kołtun na czubku głowy i twarz bez choćby cienia makijażu, ba! chyba nawet kremu nie miała okazji oglądać. Horror w biały dzień, mówię wam! I o ile rozumiem, że nie wszystkie kobiety muszą wyglądać jakby właśnie wracały z sesji na okładkę Vogue, ale na litość boską takiego niechlujstwa, zaniedbania i lenistwa absolutnie NIC nie tłumaczy. A niestety czasem mam wrażenie, że niektórym kobietom w ciąży wydaje się, że wszystko im wolno, łącznie z wyglądaniem jak idź stąd i nie wracaj. A na to naprawdę powinien być paragraf!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz